Batalia przeciwko Piterze ma się zacząć od środy. Politycy lewicy zapowiadają, że będą zapraszać Piterę np. na posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości, by tam mogła pochwalić się swoimi dokonaniami w walce z korupcją. Chcą też zmusić ją, by o swojej pracy opowiedziała przed całym Sejmem.
Jak się dowiedzieliśmy, posłowie lewicy będą też zbierać podpisy w Sejmie nad wnioskiem o odwołanie minister ds. walki z korupcją. "Pitera została powołana, by nie dopuścić do afer, korupcji na zapleczu PO. Miała pilnować wysokich standardów. I sobie z tym nie poradziła" - mówi rzecznik SLD Tomasz Kalita. I dodaje: "Wszyscy publicznie się śmieją, że jej jedynym osiągnięciem było dociekanie w sprawie zakupu dorsza".
Zdaniem SLD Pitera powinna podać się do dymisji. Powód: milczenie i brak działań w sprawie afer hazardowej i stoczniowej. Niezadowolone z działalności minister Pitery jest też PiS. "Pani minister pobiera wynagrodzenie za nic, niczym się nie wykazała. To są zmarnowane dwa lata" - mówi rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak. I zaznacza: "Pani Pitera skompromitowała siebie i kompromituje rząd. Ale odpowiedzialność za całość gabinetu ponosi Tusk. Skoro dobrał sobie takich współpracowników, to trudno".
Choć PiS krytykuje Piterę, nie zamierza podpisywać się pod wnioskiem o jej odwołanie. Zdaniem Błaszczaka "szkoda na to czasu". "Mamy tyle problemów związanych z funkcjonowaniem rządu Tuska, że akurat ten jest najmniejszy" - mówi Błaszczak.