"Nie mam walczyć z korupcją, przyjęto umownie, że na moim stanowisku tym się głównie trzeba zajmować" - mówiła w TVN24 Julia Pitera sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Pełnomocnik ds. Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Reklama

>>> Czytaj także: Tusk pozbędzie się Pitery z rządu?

Piteraz podkreśliła, że zajmuje się właśnie przeciwdziałaniem nieprawidłowościom w strukturach państwowych. A obie głośne ostatnio afery - hazardowa i stoczniowa - takimi nieprawidłowościami nie są. "To, o czym mówimy to fragmenty operacyjne służb, jednej ze służb. A afery stoczniowej nawet nie było" - stwierdziła pani minister. Ucięła w ten sposób pytanie o to, dlaczego nie zareagowała na pojawiające się informacje o kontaktach polityków PO z biznesmenami z branży hazardowej i informacje o rzekomym ustawieniu przetargu na stocznie.

"Korupcja jest wtedy, kiedy ktoś przyjął korzyść. Tu było tylko jakieś namawianie. Nie wiadomo, czy coś z tego wyszło" - tłumaczyła Pitera, mówiąc o aferze hazardowej. Skomentowała też doniesienia o tym, że ma zostać jednym z członków komisji śledczej w tej sprawie. "Myślę, że dobrze bym rozpracowywała takie sprawy. Ale nie chcę w niej zasiadać, pewnie będę przez nią przesłuchiwana" - powiedziała.

Reklama

>>> Czytaj także: SLD zaczyna batalię przeciwko Piterze

Pani minister zdradziła także sposób na uporanie się z biznesmenami, którzy chcą wciągać polityków w "ciemne" interesy. "Mam to absolutnie w małym palcu. Do mnie dzwoni wielu prezesów, dyrektorów i zawsze konsekwentnie odmawiam, mówiąc, że do żadnego spotkania nie dojdzie, i proszę o zapytanie na piśmie. Wtedy może sprawa będzie rozpatrzona. Ja sygnalizowałam kolegom, aby nie rozmawiali z przedsiębiorcami przez telefon" - stwierdziła.