Bruni-Sarkozy wyznaje, że przed wyjściem za mąż "przelatywała w dziennikach strony polityczne" i "interesowała się wyborami prezydenckimi tak, jak niektórzy interesują się meczem piłkarskim". "W małżeństwie jedno ma wpływ osobisty na drugie, ale ja nie mam żadnego wpływu politycznego na swojego męża. Całe szczęście, bo inaczej byłoby piekło!" - oznajmiła.
Media przypisują francuskiej pierwszej damie przede wszystkim wpływ na obsadę wysokich stanowisk w sferze kultury i mediów, które dobrze zna. "Wszystkich tych, co do których podejrzewano, że zostali obsadzeni przeze mnie, mój mąż znał niezależnie ode mnie" - zapewniła.
"Zapytał mnie przy obiedzie o zdanie co do (ministra kultury) Frederica Mitterranda, jak również innych zaprzyjaźnionych artystów. O wszystkich miałam pozytywną opinię! Ale on już podjął decyzję" - zaznaczyła. Jak wyznała, nie ma "natury bojowniczki, nawet o sprawy, które jej szczególnie leżą na sercu".
"Są dwie Carle Bruni - jedna wyimaginowana, o której życiu opowiadają inni, i druga prawdziwa, którą jestem ja i która patrzy na tę pierwszą z rozbawieniem, a czasem ze zdziwieniem" - dodała.