Niemal cała Serbia była święcie przekonana, że ktoś otruł Miloszevicia. Pogrzeb dyktatora przyciągnął wielotysięczne tłumy i wyzwolił skrajne reakcje - jedni zrozpaczeni Serbowie płakali nad trumną i oskarżali ONZ o zabicie Milosevicia, inni nie kryli radości ze śmierci kata Bałkanów.
Organizacja przeprowadziła śledztwo w sprawie śmierci Milosevicia. I żadne ślady nie potwierdziły, że został zamordowany! Według raportu z badań, jugosłowiański dyktator sam był sobie winny. Po prostu nadużywał leków, a przy tym odmawiał przyjmowania tych naprawdę mu potrzebnych.
ONZ przyznała jednak, że trybunał haski jest pośrednio winny temu, co się stało. Istniały bowiem poważne luki w systemie bezpieczeństwa. Milosević miał do dyspozycji oddzielny pokój z telefonem i komputerem. Mógł się tam spotykać ze świadkami i prawnikami. I jak się okazało, znajomi przemycali mu nieprzepisane przez lekarzy leki.
11 marca zwłoki Milosevicia znaleziono w celi aresztu Trybunału Karnego w Hadze. Były serbski przywódca czekał tam na wyrok za zbrodnie ludobójstwa w wojnach w Chorwacji, Bośni i Kosowie. Nie zdążył odpowiedzieć za śmierć 265 tys. ludzi.
Spiskowe teorie w sprawie śmierci Slobodana Milosevicia można schować do szuflady. Nikt go nie otruł - stwierdzili eksperci ONZ. Były prezydent Jugosławii, który miał odpowiedzieć za śmierć 265 tysięcy ludzi, umarł w areszcie, bo... nie wiedział, jak brać leki!
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama