"Nie był moim panem, choć chciał być. Byłam równie silna. Mówiąc obrazowo, nosił mnie na rękach, a jednocześnie kopał" - napisała Natascha. Równie szokująca jest dalsza część jej opowieści. Dziewczyna jest świadoma tego, że nie miała normalnego dzieciństwa i młodości, ale nie uważa, żeby coś ją ominęło. "Przynajmniej nie zaczęłam palić i nie poznałam żadnych fałszywych przyjaciół" - napisała.

Jak wyglądał jej zwykły dzień w niewoli? Dziewczyna pisze, że razem z oprawcą jedli śniadanie, potem ona zajmowała się pracami domowymi, gotowała, oglądała telewizję i czytała. Umieszczone pod garażem pomieszczenie, w którym była więziona, urządzała wspólnie z porywaczem. Teraz podkreśla, że to był jej pokój i nie chce wystawiania go na widok publiczny.

Natascha Kampusch uciekła z domu-więzienia w ubiegłym tygodniu. Wtedy jej porywacz, 44-letni technik, rzucił się pod pociąg. Dziewczyna uważa, że jego śmierć nie była potrzebna. Ten człowiek "był częścią mojego życia i dlatego w pewnym sensie go opłakuję". 10-letnia Natascha zniknęła w Wiedniu w drodze do szkoły 2 marca 1998 r.