Kim Dzong Il chce pokazać światu, że Korea Północna to prawdziwe mocarstwo, a jeśli tylko jacyś imperialiści będą chcieli pokonać wielkiego przywódcę, jego rakiety zaniosą atomową śmierć do USA albo Japonii.

A ta próba nuklearna ma tylko udowodnić, że jego przechwałki są prawdziwe. Wcześniej przecież Korea przetestowała pociski dalekiego zasięgu, a teraz chcą pokazać, że te rakiety można bez problemu uzbroić w głowice atomowe.

Co teraz z Kimem zrobią Amerykanie? Nie wiadomo. Japończycy co prawda sugerowali, że jeden szybki atak lotniczy i marzenia Kima o broni nuklearnej legną w gruzach, ale wojna to ostateczność. Cała nadzieja w Chinach i Rosji, które mogą odciąć koreańskiemu wariatowi kurki z surowcami, a wtedy dyktator będzie musiał zapomnieć o snach o koreańskiej potędze.