Kilka osób o mało nie roztrzaskało się swoimi samochodami o barierki na poboczu, widząc hasającego beztrosko po pasach kangura. A policjanci bezradnie rozkładali ręce. Zwierzak znikał tak szybko, jak się pojawiał. Aż przyuważyli go robotnicy, którzy pracowali przy drodze.

Ci, niewiele myśląc, zawiadomili policję. Mundurowi tylko na to czekali. Radiowóz przyjechał na sygnale i rozpoczęło się polowanie na zwierzaka. Przez 20 minut kilku mężczyzn uganiało się za zwinnym uciekinierem. W końcu udało się go schwytać. Kangur wrócił do właściciela.

I dobrze! Bo zwierzak zdążył nabroić przez ten czas, kiedy był "na gigancie". Po autostradzie włóczył się już od kilku dni.