ZOBACZ WIDEO>>>
Tuż przed cotygodniową audiencją generalną Benedykt XVI jechał powoli białym odkrytym jeepem, na stojąco pozdrawiając pielgrzymów. Po obu stronach były tłumy - w sumie ok. 30 tys. osób. Ludzie machali papieżowi, patrząc, jak dostojnie sunie po jednym z najsłynniejszych placów świata. I nagle szok: z tłumu wiernych wyskakuje człowiek. Ma na sobie różową koszulkę, ciemne spodnie i beżową czapkę z daszkiem. Twarz chowa za okularami przeciwsłonecznymi.
To są sekundy: mężczyzna rzuca się na barierkę, ale natychmiast łapie go kilku postawnych ochroniarzy w czarnych garniturach. Powalają intruza na ziemię. Szaleniec ląduje tuż za papamobile. Tylko przez chwilę trzyma się pojazdu. Benedykt XVI nawet się nie odwraca. Możliwe, że w ogóle nie słyszy zamieszania. Obezwładniony szaleniec leży na ziemi, a papieski pojazd - jakby nic się nie stało - kontynuuje przejazd po placu św. Piotra.
27-letni Niemiec został już przesłuchany przez watykańską policję. Zaraz po tym trafił do szpitala psychiatrycznego. Od kwietnia zeszłego roku, gdy kard. Joseph Ratzinger został papieżem, jego ochrona interweniowała po raz pierwszy. Stolica Apostolska uważa, że mężczyzna nie chciał skrzywdzić Benedykta XVI, próbował jedynie "zwrócić na siebie uwagę".