Ilu współczesnych reżyserów z Hiszpanii potrafimy wymienić poza Pedro Almodovarem? Pewnie niewielu. Ale nie inaczej jest w samej Hiszpanii. Tłumy do kin walą drzwiami i oknami, ale tylko na amerykańskie superprodukcje. Ministerstwo kultury chce to zmienić i wymyśliło, że jedna czwarta wyświetlanych w kinach filmów powinna pochodzić z Hiszpanii, a przynajmniej z Europy.
Próba narzucenia repertuaru nie podoba się kiniarzom. "Jak tak, to nie pokażemy żadnych filmów" - ustalili i w proteście zamknęli dzisiaj 90 proc. kin - czyli ok. czterech tysięcy. Żądają, by rząd wycofał się z idiotycznego - ich zdaniem - pomysłu lub dopłacał do wyświetlania niedochodowych krajowych filmów. Inaczej - przekonują - czeka ich bankructwo.