Wczoraj - dopiero po interwencji organizacji humanitarnych - izraelskie władze zgodziły się uwolnić chorych i rannych. Minister obrony Ehud Barak polecił otworzyć przejście graniczne ze Strefą Gazy w Erezie i wpuścić tych, którym potrzebna jest natychmiastowa pomoc. Dziś na wolność wyszło ok. 30 osób. Ale w pułapce wciąż jest ok. 600. Brakuje im wody i jedzenia.
Tunel na granicy nie ma sanitariatów ani wentylacji. To w zasadzie wąskie, kilkusetmetrowe przejście, ogrodzone z obu stron wysokim murem. Przed palącym słońcem chroni uciekinierów tylko kilka rozwieszonych szmat. Wiele osób to ranni bojownicy umiarkowanego Fatahu, których postrzeliły bojówki radykalnego Hamasu. Potrzebują pilnej pomocy lekarzy.
Obserwatorzy podkreślają, że ani Izraelowi, ani też władzom Autonomii na Zachodnim Brzegu Jordanu nie zależy na rozwiązaniu sprawy uciekinierów. Dla Izraela ich przybycie na Zachodni Brzeg może oznaczać wzmocnienie radykałów islamskich na tym terytorium. Dla Ramalli oznaczać może zaś odpływ zwolenników Mahmuda Abbasa ze Strefy Gazy i tym samym dalsze umocnienie tam wpływów radykałów z Hamasu.