Niemieckie władze starają się całe zdarzenie wyciszyć. Twierdzą, że nikt niczego im nie ukradł z komputerów, a "trojany", czyli programy szpiegujące i wykradające informacje, usuwają zaraz po wykryciu.
Jednak informatycy mówią po cichu, że wcale nie jest tak różowo. Ostatnio udaremnili kradzież z serwerów aż 160 gigabajtów danych. A codziennie ktoś próbuje włamać się na kolejne komputery. Wszystkie ślady prowadzą do wojskowych serwerów w Chinach.
Oczywiście władze w Pekinie o niczym nie wiedzą, rewelacje "Der Spiegel" traktują jako kolejne oczernianie Państwa Środka. Bo przecież Chińscy hakerzy to spokojni ludzie, którzy nigdy jeszcze nie włamali się do żadnego rządowego komputera.