Akcję wymyślili Belgowie. Ale szybko wywołała ona aferę. Prokuratura bada witrynę i nie wyklucza postawienia zarzutów o naruszenie dóbr osobistych.
Na portalu umieszczono już prawie 100 nazwisk, zdjęć i adresów domniemanych belgijskich pedofilów.
Projekt jest wzorowany na istniejącej holenderskiej witrynie "Stop kinder porno", który także podaje adresy pedofilów. W Holandii portal ma bardzo duże poparcie społeczne i władze nie zdecydowały się na jego zamknięcie.
Nieoficjalnie wiadomo, że dane o pedofilach dostarcza portalowi nawet policja, gdy wie o przestępstwie, ale niewiele może zrobić, bo np. rodzina dziecka nie chce, by zeznawało przeciwko swojemu oprawcy.
W Belgii nie wiadomo jednak, jakie są źródła informacji o pedofilach. Także belgijskie organizacje są przeciwne pomysłowi. Argumentują, że pedofile nie będą chcieli się leczyć, skoro i tak zostaną napiętnowani i wykluczeni ze społeczności.