USA ostro potępiły w czwartek kampanię zastraszania zagranicznych dziennikarzy, relacjonujących protesty przeciwko prezydentowi Egiptu Hosniemu Mubarakowi.

Reklama

"Rozmawiałem z premierem (Ahmedem Mohammedem Szafikiem) o problemach dziennikarzy. Był tym bardzo zaniepokojony. Skontaktował się z siłami zbrojnymi i poinstruował je, by ułatwiały pracę zagranicznym mediom i położyły kres wszelkim ingerencjom w ich działalność" - powiedział agencji Reutera rzecznik rządu Magdy Rady.

"Armia pomoże wam w rejonach, gdzie macie kontakt z ludźmi" - dodał, nawiązując do grup cywilów, którzy napastują dziennikarzy.

Według telewizji Al-Arabija i Al-Dżazira zwolennicy Mubaraka atakowali nawet hotele, ścigając zagranicznych reporterów i korespondentów. Zaatakowany został m.in. hotel Ramses Hilton w centrum stolicy Egiptu.

Z powodu niestabilnej sytuacji w Egipcie polskie stacje TVP i TVN zdecydowały, że ich dziennikarze, którzy relacjonowali zamieszki w Kairze, wrócą do kraju. Korespondent Polsatu, zgodnie z planem, wraca w sobotę. Stacje radiowe zostawiły swoim dziennikarzom w tej sprawie wolną rękę.