Decyzja o podwyżce zapadła po wcześniejszych obietnicach wdrożenia dochodzeń w sprawie fałszerstw wyborczych i korupcji na szczeblach władzy. Nie udało się jednak w ten sposób udobruchać dziesiątek tysięcy ludzi, którzy od dwóch tygodni okupują w centrum Kairu plac Tahrir.
Nowo mianowany minister finansów Samir Radwan powiedział, że na podwyżki, które od kwietnia dostanie około 6 mln pracowników państwowych, pójdzie około 6,5 mld funtów egipskich (960 mln dolarów).
W przeszłości pracownicy sektora publicznego stanowili dla egipskiego reżimu filar poparcia. W ostatnich latach, kiedy ceny szły w górę, a pensje pozostawały w tyle, rząd był zmuszony co jakiś czas ogłaszać podwyżki uposażeń, by stłumić w ten sposób niezadowolenie.
Po fali niepokojów w fabrykach sektora publicznego w 2008 roku Mubarak ogłosił 30-procentowy wzrost cen, który - jak się wydawało - tymczasowo wygasił gniew społeczeństwa.
Obecnie, po dwóch tygodniach destabilizacji, wydaje się, że doszło do swego rodzaju pata: rząd oferuje pomniejsze ustępstwa, które jednak pomijają główne żądanie protestujących - odejścia Mubaraka.
Jak pisze agencja AP, wydaje się, że egipski reżim ufa w swoją zdolność do przetrwania - co najmniej do wrześniowych wyborów - bezprecedensowej fali zamieszek.
Egipska agencja państwowa podała, że Mubarak nakazał parlamentowi i sądowi najwyższemu powtórne zbadanie rozstrzygnięć niższych instancji, które zdyskwalifikowały setki parlamentarzystów w związku z nieprawidłowościami wyborczymi, zignorowanymi przez komisje wyborcze.
Z kolei przedstawiciele aparatu sądowniczego obiecali rozpocząć we wtorek przesłuchania trzech byłych ministrów i wyższych rangą przedstawicieli partii rządzącej oskarżonych o korupcję i zwolnionych w zeszłym tygodniu przez Mubaraka.
Jak poinformowała oficjalna agencja MENA, we wtorek zostaną przesłuchani: były minister turystyki Zuhair Geranah oraz byli ministrowie mieszkalnictwa i handlu.
MENA podała również, że naczelny prokurator Egiptu wydał zakaz opuszczania kraju przez byłego szefa MSW Habiba al-Adlego i nakazał zamrożenie jego rachunku bankowego.
Protestujący na placu Tahrir w poniedziałek nie poczuli się tym usatysfakcjonowani i nadal domagali się odejścia Mubaraka. Jednak, jak pisze agencja AP, życie w Kairze wydawało się w poniedziałek bliższe normalnemu niż w ciągu protestów od 25 stycznia.