Pierwsza dekada lutego w Bułgarii przeszła pod znakiem prawdziwej gorączki - w totolotku kumulacja urosła do ponad 7 mln lewów (3,5 mln euro). Telewizja publiczna zmieniła program, by nadawać losowanie w porze największej oglądalności, wieczorem po głównych wiadomościach.
10 lutego ktoś wymarzone miliony wygrał. Wygrany kupon nadano w małej mieścinie Kubrat na północnym wschodzie kraju, gdzie połowa ludności jest bezrobotna, a wygrana przekracza roczny budżet miejscowych władz na świadczenia socjalne.
Po licznych wywiadach telewizyjnych i prasowych z pracowniczką, która sprzedała kupon o wartości 1,8 lewów (90 eurocentów), pojawiły się przypuszczenia: że wygrał nieletni chłopiec, że obywatel rumuński przejechał kilkadziesiąt kilometrów, by grać w Kubracie, że wygrała rodzina pochodzącej z tego miasteczka ikony bułgarskiego popu Lili Iwanowej. Po ulicach Kubratu zaczęły krążyć czarne samochody terenowe, których pasażerowie wypatrywali potencjalnego bogacza.
Ale nikt się nie pojawił - poinformowała centrala totolotka. Posiadacz kuponu ma czas do 28 marca, do godziny 17. Jeśli się nie zjawi, wygrana przepadnie, jak stało się w sierpniu ubiegłego roku z poprzednią dużą wygraną, w wysokości 3 mln euro. Wygrał wtedy ktoś z Łowecza w środkowej części kraju i pieniędzy nie odebrał. Publikowana co jakiś czas lista nieodebranych wygranych jest dość długa, chociaż nie zawsze chodzi o miliony.
Kumulacja w totolotku w Bułgarii tradycyjnie rodzi plotki, ożywia mity i teorie spiskowe.
"Dlaczego za Żiwkowa w totolotku padało więcej wygranych?" - zapytał widz uczestników specjalnego programu telewizji publicznej poświęconego grze. (Todor Żiwkow był komunistycznym przywódcą Bułgarii w latach 1956-1989).
Istnieje przeświadczenie, że kierownictwo totolotka manipuluje, a do dużych kumulacji nieprzypadkowo dochodzi przed wyborami.
Przekonanie, że "coś nie jest porządku", umocniło wylosowanie dwa razy pod rząd sześciu jednakowych liczb. 6 i 10 września 2009 roku padły liczby 4, 15, 23, 24, 35 i 42. Kierownictwo totolotka zapewniało, że to czysty zbieg okoliczności i że liczby wylosowano w odmiennej kolejności, lecz wątpliwości pozostały.
Inną specyfiką bułgarskiego totolotka jest kategoryczna wola zachowania anonimowości przez wygrywających. Od wczesnych lat 90., kiedy ujawniono tożsamość kilku nowych milionerów, którzy szybko roztrwonili pieniądze, nikt nie godzi się na ujawnienie nazwiska w obawie przed próbami wymuszania. Widocznie nie bez podstaw - sądząc po krążących w Kubracie samochodach terenowych. W kraju jest coraz więcej chętnych na wypranie pieniędzy i lepszego sposobu od zwycięskiego kuponu totolotka nie ma. Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego nikt nie odbiera milionów.