Wyroki zostały opublikowane we wtorek na stronach internetowych Trybunału. Postępowania - zarówno wobec Moczulskiego, jak i wobec Kwiatkowskiego - toczyły się w oparciu o przepisy nieobowiązującej już od kilku lat ustawy lustracyjnej. Osoby, uznane za kłamców lustracyjnych, nie mogły przez 10 lat pełnić funkcji publicznych.

Reklama

Trybunał zaznaczył, że w trakcie trwania procedury lustracyjnej materiały zebrane przez SB opatrzone były klauzulą tajne, a część z nich: ściśle tajne. Prawo do zniesienia takiej klauzuli miał szef ABW. W ocenie Trybunału "przyznanie takiej władzy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego jest niekonsekwentne w stosunku do sprawiedliwości postępowania lustracyjnego, w tym do zasady równości stron".

Jak podaje Trybunał, obydwaj domagali się po 1 mln zł odszkodowania, a Moczulski także zwrotu kosztów postępowania w wysokości 6,1 tys. zł. Trybunał odszkodowania nie przyznał, zasądził jedynie na rzecz Moczulskiego 1,5 tys. euro tytułem zwrotu kosztów. Pieniądze będą wypłacone - jak zwykle w takich przypadkach - ze środków Skarbu Państwa. Kwiatkowski nie domagał się zwrotu kosztów postępowania sądowego.

Zarówno Kwiatkowski, jak i Moczulski wnieśli skargi do Trybunału po wyrokach Sądu Najwyższego, które zapadły odpowiednio w 2004 i 2008 roku. SN utrzymał wówczas wyroki sądów lustracyjnych.

Kwiatkowskiego, który był szefem Kancelarii Prezydenta od maja do sierpnia 1995 r., lustrowano na wniosek Rzecznika Interesu Publicznego jako czynnego adwokata. Gdy latem 2002 r. Sąd Lustracyjny I instancji uznał "kłamstwo lustracyjne" Kwiatkowskiego, ujawnił, że podstawą wyroku były dwie zachowane teczki SB. Wynikało z nich, że w latach 1974-75 Kwiatkowski był formalnie agentem SB, natomiast w latach 1969-70, gdy był studentem, także udzielał SB informacji, ale bez formalnego zarejestrowania go jako agenta (był wtedy kandydatem na tajnego współpracownika). Wyrok ten utrzymał sąd II instancji, a także Sąd Najwyższy.

Kwiatkowski był na początku lat 90. dyrektorem generalnym w Komitecie ds. Radia i Telewizji oraz pierwszym likwidatorem "Radiokomitetu". We wrześniu 1994 r. został powołany przez prezydenta Wałęsę na członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, którym był do kwietnia 1995 r. W 1995 r. był szefem Kancelarii Prezydenta. Był też mianowanym przez ówczesnego ministra skarbu Emila Wąsacza członkiem rady nadzorczej Polskiego Radia.



Reklama

Moczulski wystąpił o przewidywaną przez ustawę lustracyjną tzw. autolustrację w 1999 roku. W 1992 r. ówczesny szef MSW Antoni Macierewicz umieścił go bowiem na liście domniemanych agentów UB i SB.

Początkowo, w 2001 roku Sąd Lustracyjny I instancji uznał, że oświadczenie Moczulskiego o braku jego związków ze służbami specjalnymi PRL jest prawdziwe. Sąd przyjął, że nawet jeśli doszło do współpracy, to była ona pozorna. W 2002 r. sąd II instancji uchylił jednak ten wyrok i zwrócił sprawę I instancji.

W 2005 r. I instancja uznała b. lidera KPN za kłamcę lustracyjnego, przyjmując, że od 1969 do 1977 r. "metodycznie współpracował" on z SB. Jako tajny współpracownik "Lech" informował SB m.in. o kolegach z tygodnika "Stolica", a także o przedwojennym generale WP Romanie Abrahamie; za przekazywane informacje był wynagradzany. Sąd orzekł też, że Moczulski "zdecydowanie przeszedł do opozycji" w 1977 r.

Moczulski był współzałożycielem i od marca 1977 r. rzecznikiem Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Od tego czasu poddawano go licznym represjom; ok. 250 razy zatrzymywano. Od września 1979 r. był szefem KPN; w 1982 r. skazano go za to na 7 lat więzienia. Zwolniono go na mocy amnestii w 1984 r. W kolejnym procesie w 1985 r. skazano go na 4 lata, zwolniono w 1986 r. Kandydował w wyborach prezydenckich w 1990 r. Był posłem na Sejm w latach 1991-1997.

W minionych latach Trybunał w Strasburgu uznał, że prawo do obrony w poprzedniej procedurze lustracyjnej zostało naruszone także wobec byłego posła SLD Tadeusza Matyjka, uznanego za kłamcę lustracyjnego i byłego eurodeputowanego z list PO Tadeusza Jałowieckiego.