Chaos zapanował w komunikacji miejskiej, nie działały niektóre banki i urzędy pocztowe, zamkniętych było wiele szkół w całym kraju.
To, czy dana placówka bądź instytucja pracowała normalnie, zależało od tego, jaka część jej pracowników należy do CGIL. Faktycznie jednak zwłaszcza w oświacie w rezultacie strajku wielu uczniów miało dzień wolny.
Na rzymskim lotnisku Fiumicino odwołanych zostało 20 lotów.
"Gospodarka jest zacofana, bezrobocie i obciążenia podatkowe rosną, pracownicy doświadczają obniżenia ochrony czy likwidacji ich praw" - taki obraz sytuacji przedstawiła lewicowa centrala związkowa, ogłaszając strajk. Według CGIL "ofiarami tej polityki są emeryci, a młodzieży odmawia się przyszłości". "Praca i godność kobiet są poniżane"- podkreślono w odezwie nawołującej do protestu.
Był to czwarty strajk generalny CGIL ogłoszony w ciągu prawie trzech lat pracy obecnego rządu Silvio Berlusconiego. Organizatorzy protestu twierdzą, że uczestniczyło w nim 58 procent wszystkich pracowników.
We włoskich miastach tysiące ludzi domagało się podczas demonstracji "więcej pracy, mniej podatków". W Rzymie manifestowali emeryci, pracownicy budżetówki, studenci, przedstawiciele potężnego związku metalowców Fiom, należącego do lewicowej centrali.
"My emeryci straciliśmy cierpliwość" - głosił jeden z transparentów. "Jeśli nie teraz, kiedy?" - skandowali młodzi demonstranci.
Największy chaos we włoskiej stolicy wywołali protestujący studenci, którzy blokowali ruch uliczny. Prowadzili także okupację torów na największym w mieście dworcu kolejowym Termini. Paraliż komunikacyjny w Wiecznym Mieście był też rezultatem zamknięcia na 4 godziny obu linii metra.
Właśnie w Rzymie utrudnienia w transporcie publicznym były największe.
Szefowa centrali Susanna Camusso, uczestnicząca w manifestacji w Neapolu, powiedziała: "Rząd tylko kłamie".
Camusso podkreśliła, że celem strajku jest nakłonienie rządu, który jej zdaniem nie chce wprowadzenia zmian w polityce gospodarczej, by jednak to uczynił.
Strajk skrytykowali politycy centroprawicowej koalicji.
"Dzisiaj prawa tych, którzy nie strajkują, nie zostały uszanowane, a w wielu wypadkach je złamano i to jest niedopuszczalne" - oświadczył przewodniczący władz regionu Lombardia Roberto Formigoni z partii premiera Berlusconiego Lud Wolności. Podobne stanowisko zajął centrowy związek zawodowy CISL, według którego był to strajk "przeciwko pracownikom, przeciwko krajowi", nie pomagający rozwiązać problemów.