Protestujący przyszli przed parlament z niebiesko-żółtymi ukraińskimi flagami oraz hasłami: "Precz z bandą!", "Precz z totalitarnym reżimem!"

Reklama

Występując na wiecu, narzekali na wzrost cen, niskie płace oraz ciężary podatkowe. Wytykali władzom, że prowadząc nieprzemyślane reformy, "eksperymentują na własnym narodzie", i zarzucali rządzącym dążenie do dyktatury.

Do starcia z milicją doszło, gdy uczestnicy akcji próbowali rozbić przed parlamentem miasteczko namiotowe. Natychmiast zostali szczelnie otoczeni przez kordon uzbrojonych w pałki funkcjonariuszy milicyjnych oddziałów specjalnych, którzy zaczęli odbierać im namioty. Kilku protestujących, którzy próbowali temu zapobiec, zostało pobitych i zatrzymanych przez milicję. Wśród pobitych był opozycyjny deputowany Rady Najwyższej Mychajło Wołynec.

Milicja próbowała wywieźć zatrzymanych z placu przed parlamentem, jednak tłum na to nie pozwolił. Na miejscu pojawili się wezwani przez uczestników demonstracji inni posłowie opozycji. Po kilkugodzinnych negocjacjach zatrzymani zostali uwolnieni.

Organizatorzy akcji zapowiedzieli, że Dzień Gniewu będzie kontynuowany. Do kolejnego protestu ma dojść w Kijowie w czwartek.

W kwietniu kijowskie centrum analityczne im. Razumkowa opublikowało wyniki badań, zgodnie z którymi prawie 64 proc. Ukraińców uznało, że sprawy w ich państwie rozwijają się w złym kierunku. 54 proc. uczestników sondażu zadeklarowało gotowość do udziału w masowych protestach.

Eksperci wskazują, że obywatele Ukrainy są rozczarowani brakiem realizacji haseł wyborczych prezydenta Wiktora Janukowycza, który obiecywał, że po dojściu do władzy szybko doprowadzi do poprawy poziomu ich życia. W związku z tym, że poziom życia spada, w dół lecą także notowania szefa państwa.

Reklama

Janukowycz, który wygrał ubiegłoroczne wybory prezydenckie, uzyskując 49-procentowe poparcie, może dziś liczyć na niecałe 17 proc. głosów.

Zdaniem politologa Wołodymyra Kuchara Ukraińcy są niezadowoleni z działalności władz, jednak nie są jeszcze gotowi do masowych protestów, takich jak pomarańczowa rewolucja 2004 r.

"Ukraińcy nie mają dziś przywódcy, za którym mogliby pójść. Dzisiejszy protest przed parlamentem nie jest początkiem jakiejś większej fali. Ludzie nie wierzą ani rządowi, ani opozycji, więc zamiast protestować, wolą wyjechać za miasto" - powiedział Kuchar w rozmowie z PAP.