Dodał, że nie zna szczegółów, ponieważ władzom konsularnym nie został przedstawiony "ani powód zatrzymania, ani okoliczności zatrzymania, ani miejsce przetrzymywania" dziennikarki i operatora.
"Z innych źródeł uzyskaliśmy informację o miejscu zatrzymania i niezwłocznie udaliśmy się z drugim konsulem na komisariat, gdzie interweniowaliśmy bezpośrednio u naczelnika. Po ok. 20 minutach bez podania powodów zatrzymania i żadnych innych wyjaśnień obie osoby wypuszczono" - relacjonował.
Według jego informacji, na placu Sowieckim w centrum Grodna, gdzie doszło o zatrzymania, odbywały się dwie imprezy - oficjalna i nieoficjalna. W pewnym momencie uczestnicy oby tych imprez zmieszali się i doszło do zatrzymywania ludzi. Dodał, że zatrzymano tam więcej osób (według radia Swaboda - 15 osób), ale jeśli chodzi o obywateli Polski - tylko Agnieszkę Lichnerowicz.
Zwolnienia dziennikarzy domagał się wcześniej od władz białoruskich szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.
"Chciałbym wyrazić solidarność z dziennikarzami zatrzymanymi na Białorusi. Dzisiaj na własnej skórze odczuwają, co to znaczy brak wolności na Białorusi" - powiedział Sikorski, komentując zatrzymanie dziennikarzy. "Mam nadzieję, że zostaną wypuszczeni" - podkreślił minister, który w środę odwiedził Egipt.
"Domagam się od władz białoruskich wypuszczenia dziennikarzy tak, aby przynajmniej mogli opisywać standardy wymiaru sprawiedliwości, chociażby w odniesieniu do pana Andrzeja Poczobuta" - zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami Sikorski. Wyraził nadzieję, że władze białoruskie "pójdą po rozum do głowy", zanim polski MSZ zdąży zareagować, i w czwartek rano "sprawy nie będzie". "Bo gdyby dziennikarze mieli być przetrzymywani dłużej, to by oznaczało, że reżim białoruski kopie sobie jeszcze głębszy dołek" - podkreślił szef polskiej dyplomacji.
Na centralnym placu Sowieckim w Grodnie o godz. 19 czasu lokalnego (godz. 18 czasu polskiego) rozpoczęła się "akcja solidarności obywatelskiej", która została zwołana przez internet. Przed zaplanowaną przez internautów akcją władze zorganizowały na placu święto oświaty zawodowej, które rozpoczęło się o godz. 18. Ustawiono scenę, odbywał się kiermasz.
Korespondentka TVP Arleta Bojke powiedziała PAP, że Lichnerowicz i Czerniawski zostali zatrzymani, gdy chcieli zrobić zdjęcia osób protestujących otoczonych szpalerem milicji. "Pytaliśmy funkcjonariusza milicji, na jakiej podstawie zatrzymano reporterkę i operatora, skoro mieli wszystkie potrzebne akredytacje. Pułkownik odpowiedział, że na podstawie rozkazu" - relacjonowała PAP Bojke.
Dodała, że poinformowano ją, że dziennikarzy przewieziono na główny komisariat. "Byliśmy tam, ale ich tam nie było" - zaznaczyła.
"Akcję solidarności obywatelskiej" organizują grupy "Rewolucja przez Sieć Społecznościową" i "Młodzieżowa Platforma Internetowa +Ruch Przyszłości+". Na swej stronie internetowej w rosyjskim portalu społecznościowym Vkontakte (W kontakcie) apelują o udział w zgromadzeniach w każdą środę o godz. 19. Nie wzywają do żadnych działań, chodzi im jedynie o obecność w wyznaczonym miejscu.
W pierwszej akcji dwa tygodnie temu w Mińsku zebrało się ok. 180 osób. Tydzień temu było ich w stolicy według różnych ocen od 300 do 800.
W tę środę podobne manifestacje zorganizowano w kilku dużych miastach Białorusi, w tym również w Mińsku. Wszystkie miejsca, gdzie miały się odbyć, były obstawione przez milicję. W Grodnie, Brześciu i Soligorsku doszło do zatrzymań.