Wcześniej dziennikarzy poinformowano o siedmiu ofiarach, później podano, że zginęło dziewięć osób, a 18 zostało rannych, gdy pociski NATO trafiły w dom mieszkalny.
Dziennikarze obozujący w libijskiej stolicy zostali zaprowadzeni przez przedstawicieli reżimu do dzielnicy Arada, gdzie według władz we wczesnych godzinach porannych w niedzielę miał miejsce nalot.
Pokazano im zniszczony budynek, który - jak pisze korespondent Reutera - wyglądał, jak gdyby przed zniszczeniem był w trakcie remontu i wydawał się w większości niezamieszkany.
Jednak rzecznik NATO powiedział, że Sojusz traktuje wszelkie doniesienia o ofiarach wśród ludności cywilnej z należytą powagą i będzie starał się ustalić, czy w istocie nalot NATO był przyczyną śmierci tych osób i zburzenia ich domu.
Siły NATO "z rozmysłem mierzyły w domy cywilów (...). To kolejny dowód na brutalność Zachodu" - powiedział minister spraw zewnętrznych Chaled Kaim.
Dziennikarze zabrani do szpitala zobaczyli co najmniej 4 osoby, które podobno zostały zabite w nalocie, w tym dwoje dzieci. Doniesień tych jednak nie udało się na razie potwierdzić z niezależnego źródła.