Zabił siedem osób, trzy porwał jako zakładników do swojego samochodu i uciekał przed policją, zaciekle strzelając do radiowozów. Gdy wylądował w rowie przy autostradzie, ukrył się w budynku - tak BBC opisuje dramatyczne wydarzenia w Stanach Zjednoczonych.

Reklama

Zanim napastnik zastrzelił się, wypuścił jedną zakładniczkę, którą była 53-letnia kobieta. Dwóm pozostałym uprowadzonym także nic się nie stało. Okoliczni mieszkańcy opowiadają, że podczas akcji policja zabroniła komukolwiek wychodzić z domów.

Policja w Grand Rapids urządziła obławę, gdy odnalazła ciała zabitych. Cztery znajdowały się w jednym z domów, trzy dalsze w innych częściach miasta.

Napastnikiem był 34-letni Rodrick Shonte Dantzler, zwolniony z więzienia w 2005 roku. Jak poinformował przedstawiciel władz stanu Michigan, Russ Marlan, państwo nie nadzorowało Dantzlera po zwolnieniu z zakładu karnego.

"Motywy szaleńca są nieznane" - przyznał szef policji w Grand Rapids, Kevinn Belk. "To trudny czas dla naszej wspólnoty" - dodał. Jednak wśród zabitych osób są żona i córka szaleńca. To może sugerować trop śledztwa.

Gdy zabójca uciekał przed policją, postrzelił jeszcze dwie osoby, ale ich rany nie zagrażają życiu.