Przy analizowaniu wypadku w Turcji, trzeba wziąć pod uwagę stan sprzętu - podkreśla zastępca dyrektora departamentu górnictwa Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, Krzysztof Król. Co najmniej 205 górników zginęło, a kilkuset jest uwięzionych pod ziemią w wyniku wczorajszej eksplozji i pożaru w tureckiej kopalni.

Reklama

Do tak dużej tragedii na pewno przyczynił się stan sprzętu, szczególnie transformatora, który wybuchł - ocenia Krzysztof Król. Jego zdaniem, lekceważenie zasad bezpieczeństwa jest charakterystyczne dla tureckich kopań.

Na podstawie informacji, które dostajemy można się także dopatrzeć błędów w akcji ratunkowej - dodał Król. Jak stwierdził, jeśli prawdą jest, że górnikom podawano tlen a na dole doszło do pożaru, to takie działanie było tylko podsycaniem ognia.

W chwili wybuchu pod ziemią, na głębokości około dwóch kilometrów, pracowało 787 osób. Około 400 jest nadal poszukiwanych. Do eksplozji transformatora doszło w czasie, gdy jedna zmiana górników kończyła pracę, a druga ją zaczynała.

>>>ZOBACZ TAKŻE: Wzrosła ilość ofiar katastrofy w tureckiej kopalni

>>>ZOBACZ TAKŻE: 400 zasypanych górników. Ekspert: Szanse na ich uratowanie są prawie żadne