W Symferopolu, stolicy separatystycznej autonomii Krymu niewiele mówi się na temat niedzielnych wyborów prezydenta Ukrainy. Za to w centrum miasta, obok pomnika Lenina wciąż wiszą plakaty z hasłami: „Kijów to junta” i „USA wspierają faszystów”. Jednak część mieszkańców anektowanego półwyspu twierdzi, że chciałoby wziąć udział w ukraińskich wyborach.
- Sądzę, że takich osób jest dość dużo. Wielu ludzi uważa, że wybory przyniosą zmiany, że może jak na Ukrainie wybiorą prezydenta, to będzie normalnie - opowiadają Polskiemu Radiu mieszkańcy Symferopola.
Zgodnie z ukraińskim prawem, które nie uznaje rosyjskiej aneksji - każdy mieszkaniec Krymu ma prawo wziąć udział w wyborach prezydenta Ukrainy. Jednak aby oddać swój głos, wszyscy chętni będą musieli przekroczyć rosyjsko - ukraińską granicę.
Komentarze(6)
Pokaż:
BO JEJ PISARSKIE ZDOLNOSCI SIE WYCZERPALY I SLAWA ZGASLA
DONEK WYPELNIAL WOLE TEJ CZESCI UKRAINY, KTORA W CZASIE DRUGIEJ WOJNY SWIATOWEJ OPOWIEDZIALA SIE ZA NIEMCAMI JAK JEGO DZIADEK
BRONEK POPIERAL JANUKOWICZA BO BAL SIE ZE POLACY TAK SAMO GO ROZLICZA I WYSLA NA BANICJE
SYTUACJA SIE ZMIENILA I TERAZ WCZYSCY JEDNYM GLOSEM TWIERDZA ZE IM SKARPETKI NIE SMIERDZA