Dziennik krytycznie ocenia, że rząd Camerona doprowadził do stopniowego zmniejszenia wagi Wielkiej Brytanii jako sojusznika USA. Pisze w tym kontekście o spóźnionym włączeniu się Londynu do koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu czy też braku zaangażowania w przeciwstawienie się rosyjskiej agresji na Ukrainie.
Najbardziej zauważalną inicjatywą polityki zagranicznej pana Camerona były jego tchórzliwe zaloty wobec chińskiego dyktatora Xi Jinpinga w nadziei na korzyści handlowe - pisze "Washington Post".
W tym kontekście dziennik podkreśla, że niepotrzebne referendum na temat brytyjskiego członkostwa w Unii Europejskiej przyczyni się do pogłębienia trendu amerykańskiej polityki zagranicznej, zgodnie z którym to Niemcy są liderem w sprawach transatlantyckiego bezpieczeństwa, przy jednoczesnym pogłębieniu strategicznych stosunków z takimi krajami Azji jak Indie i Japonia.
Wywołana wynikiem referendum niepewność co do biegu wydarzeń i przyszłych stosunków między Wielką Brytanią a Unią Europejską oznacza - zdaniem "WP" - że ani administracja prezydenta USA Baracka Obamy, ani jego następcy nie powinny spieszyć się z ustanowieniem nowych gospodarczych i politycznych związków z Wielką Brytanią. Dziennik uważa, że z rozważaniem jakichkolwiek umów trzeba poczekać na ostateczne porozumienie z UE.
W międzyczasie Stany Zjednoczone mogą w najlepszy sposób wesprzeć Wielką Brytanię i Europę, stając się aktywniejszym i wyraźniejszym liderem NATO, w którym Wielka Brytania zachowa członkostwo. Skoro Unia Europejska słabnie albo zagrożona jest rozpadem, ku zadowoleniu Władimira Putina, pana Xi i innych adwersarzy, jedynym antidotum jest wzmocnienie transatlantyckiego partnerstwa militarnego, które wypełni powstającą lukę między Londynem a kontynentem - pisze gazeta.
"Washington Post" podsumowuje, że okazją do potwierdzenia amerykańskiego zaangażowania w NATO będzie lipcowy szczyt w Warszawie, na którym podjęte maja być decyzje o rozmieszczeniu nowych sojuszniczych sił na wschodniej flance.