Incydent miał miejsce podczas spotkania republikańskiego kandydata na prezydenta w Reno, w stanie Newada, w sobotę wieczorem. Trump w pewnym momencie dojrzał mężczyznę i powiedział: O, to ktoś z kampanii Hillary Clinton. Ile ci płacą, 1400 dolarów? Zabierzcie go.

Reklama

Po chwili kontynuował przemówienie, ale znowu je przerwał i podnosząc dłoń do oczu zaczął wpatrywać się w protestującego mężczyznę, który zbliżał się do mównicy.

W tym momencie agenci Secret Service podbiegli do mównicy i otaczając Trumpa ze wszystkich stron wyprowadzili go za kulisy. Inni ochroniarze rzucili się na mężczyznę, powalili go na ziemię, skuli kajdankami i wyprowadzili z sali.

Według niektórych relacji, kilka sekund wcześniej ktoś krzyknął: On ma broń, co mogło skłonić agentów do działania. Okazało się jednak, że zagrażający Trumpowi mężczyzna nie był uzbrojony.

Wiece Trumpa, zwłaszcza w okresie prawyborów, często zakłócali demonstranci, ale nigdy nie doszło do podobnego incydentu jak w Reno.

Po paru minutach Trump wrócił na mównicę i powiedział: Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Ale nigdy nic nas nie powstrzyma. Podziękował też Secret Service za "szybkie i profesjonalne działanie".

Chcę podziękować Secret Service. Nie doceniamy ich pracy. A oni są zadziwiający - powiedział i powrócił do przerwanego wątku przemówienia.

W ostatnich dniach kampanii wyborczej Trump odwiedza po kilka stanów dziennie, aby przemawiać do jak największej liczby wyborców. W sobotę był w Newadzie, Kolorado i Karolinie Północnej. W niedzielę będzie w Pensylwanii, Iowa, Minnesocie i Wirginii.