Tusk pytany w wywiadzie dla TVN 24, czy może wrócić do polskiej polityki zaznaczył, że póki jest przewodniczącym Rady Europejskiej nie ma takiej możliwości.

- Rzeczą ważniejszą jest kondycja opozycji i propozycje opozycji, nie tylko jej liderów, nie tylko Grzegorza Schetyny czy Ryszarda Petru, ale tych formacji co są wokół, myślę też o ruchach społecznych. Od nich i ich kondycji będzie zależało, czy PiS będzie rządził w Polsce jedną kadencję, czy więcej - podkreślił.

Reklama

- Mój powrót do czynnej polityki, jeśli miałby się okazać pomocny, jest zawsze do rozważenia. Cieszę się, że są tacy jeszcze w Polsce, którzy uważają, że miałbym zdolność odwrócenia politycznego trendu, który dzisiaj w Polsce jest. Nie ma co przesadzać z rolą jednostki w historii, szczególnie historii najnowszej - zaznaczył.

Tusk pytany, czy pozostanie i czy chce pozostać na drugą kadencję przewodniczącym Rady Europejskiej odpowiedział, że jego kadencja kończy się z majem przyszłego roku. - Jeszcze trochę czasu jest - zauważył. -To będzie zależało bardzo precyzyjnie od wyniku konsultacji, które będzie przeprowadzała prezydencja maltańska z szefami państw i rządów - dodał.

Jak zaznaczył jego praca jako przewodniczącego RE ma sens tylko wtedy, gdy będzie chciała tego przynajmniej bardzo wyraźna większość. - Jest za wcześnie, żeby powiedzieć, czy tak jest, czy nie, jeśli tak będzie, będę podejmował decyzję - podkreślił.

Przewodniczący RE był również pytany o słowa szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, który ocenił, że Tusk nie powinien kandydować po raz kolejny na to stanowisko.

Reklama

- Mówiąc wprost: sytuacja jest dość niezręczna, bo tak naprawdę pytaniem i czymś takim bardzo dwuznacznym jest fakt, że wielu polityków PiS-u nieustannie mówi, że woleliby kogoś innego niż Polaka na szefa RE - odpowiedział Tusk. - Mi jest głupio powiem szczerze, tak po ludzku trochę, to komentować, ale tutaj wszyscy w Brukseli czasami pukają się w głowę i nie wierzą w to, co słyszą - dodał.

Szef RE pytany o współpracę z polskim rządem podczas szczytów unijnych odparł, że jego obowiązkiem, z którego stara się wywiązywać, jest neutralność i "oczywista zawodowa życzliwość". - Ja z każdym muszę tutaj współpracować i niezależnie od tego, co sobie myślę o tym, co się dzieje dzisiaj w Polsce, to oczywiście nie mam żadnego problemu z tym, żeby współpracować także z polskim rządem - powiedział.

- Czasami mam inne zdanie na temat tego, co leży w interesie Polski i wolałbym, żeby reputacja mojej ojczyzny była lepsza niż jest dzisiaj w Europie i na świecie, bo uważam, że wiele rzeczy zdarzyło się, które podważyły dobrą opinię o Polsce - mówił Tusk.

"Stawię się przed komisją śledczą"

B. premier i szef Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział w czwartek, że stawi się przed sejmową komisją śledczą ws. Amber Gold. - Mam czyste sumienie; odnoszę wrażenie, że ktoś z bardzo złą wolą chce wmówić Polakom, że ta sprawa nie została wyjaśniona - dodał.

- Śledzę to, co się dzieje w Polsce, także te sygnały dotyczące działań komisji ws. Amber Gold i słów pani Małgorzaty Wasserman i innych członków PiS, którzy są w tej komisji. Co do tego, że to jest element presji i nagonki, nie mam żadnych wątpliwości. Ale znam swoje obowiązki, jestem polskim obywatelem, więc stawię się przed komisją i będę wyjaśniał wszystko, co wyjaśnienia wymaga - podkreślił w wywiadzie dla TVN24 Tusk.

Odniósł się do słów szefowej komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzaty Wassermann (PiS), która pytana w czwartek o możliwy termin przesłuchania Tuska w sprawie Amber Gold, powiedziała: "Być może rozmawiamy o kwestii co najmniej roku, bo nie ma sensu słuchać Donalda Tuska, dopóki nie przesłuchamy podległych mu ministrów".

- Mam absolutnie nie tylko czyste sumienie, ale odnoszę wrażenie, że ktoś z bardzo złą wolą chce wmówić Polakom, że ta sprawa nie została wyjaśniona - mówił Tusk. Tymczasem - jak ocenił - rzadko która z tego typu spraw została wyjaśniona tak dokładnie.

Jego zdaniem komisja śledcza jest raczej po to, by "wzbogacić agresywną metodę walki z opozycją" i nim jako symbolem minionego czasu.

Dopytywany, czy jeżeli do przesłuchania dojdzie pod koniec przyszłego roku, będzie w Polsce, czy przyjedzie z Brukseli, Tusk odpowiedział: "Tak czy inaczej zobaczycie mnie też w tej nowej roli".

Tusk był też pytany o słowa Jarosława Kaczyńskiego, który na zaproszenie przez Tuska do debaty na początku października, odparł, że nie ma o czym rozmawiać, ponieważ Tusk nie jest partnerem politycznym. Propozycja debaty padła ze strony Tuska po tym, jak Kaczyński powiedział, że wyobraża sobie, iż polski rząd nie poprze go na drugą kadencję w Radzie Europejskiej.

Tusk ocenił, że nie spodziewa się niczego dobrego po prezesie PiS. Jak przyznał, obawia się takich słów i traktowania polityki jako zemsty, narzędzia odwetu i realizowania personalnych ambicji nacechowanych złą wolą i agresją.

- To, że kiedy PiS obejmie władzę, Kaczyński rozpocznie polowanie na Tuska, wszyscy wiedzieli i chyba nikogo to nie zaskakuje. Ja będę z tym żył - mówił b. premier. W jego ocenie przynosi to duże straty dla polskiego życia publicznego.

Donald Tusk od 2014 jest przewodniczącym Rady Europejskiej.