"Niezidentyfikowany obiekt zestrzelony w niedzielę przez samolot F-16 o godzinie 14:42 (20:42 polskiego czasu) nad jeziorem Huron wydawał się latać w pobliżu amerykańskich obiektów wojskowych i stanowił nie tylko zagrożenie dla lotnictwa cywilnego, ale także jako potencjalne narzędzie do szpiegowania" – ocenił Pentagon.
Sygnał radarowy znad Montany
Wyjaśnił, że na podstawie przebiegu lotu i zgromadzonych danych można zasadnie wiązać ten obiekt z sygnałem radarowym odebranym nad Montaną - stwierdza cytowany przez Reutersa komunikat amerykańskiego resortu.
"Miejsce wybrane do zestrzelenia pozwoliło nam uniknąć strat w ludziach na ziemi i zwiększyć szanse na odzyskanie szczątków" - zaznaczył Pentagon.
Obiekt zestrzelony na wysokości ponad 6 km
Obiekt został zestrzelony na wysokości ponad sześciu kilometrów.
"Nie ustaliliśmy, czy jest to aktywne, śmiercionośne zagrożenie militarne dla czegokolwiek na ziemi, ale sądzimy, że było to zagrożenie dla bezpieczeństwa samolotów i zagrożenie ze względu na potencjalne możliwości gromadzenia danych wywiadowczych" – oświadczył Pentagon.
Jak dodał, specjalny zespół będzie teraz pracował nad odzyskaniem szczątków obiektu, starając się więcej dowiedzieć.
Napięcie między USA a Chinami
Napięcie między Waszyngtonem i Pekinem wzrosło po odkryciu, a następnie zestrzeleniu 4 lutego, balonu uznanego przez USA za szpiegowski. W opinii Amerykanów należał do chińskiej floty latającej nad 40 krajami na pięciu kontynentach w celach wywiadowczych.
Rząd chiński zaprzecza. Utrzymuje, że był to cywilny obiekt używany do celów badawczych, głównie meteorologicznych.
Trzy zestrzelone obiekty
W niedzielę generał Glen VanHerck, szef amerykańskiego Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej (NORAD) i Dowództwa Północnego przyznał, że że nie może sprecyzować, jak trzy obiekty zestrzelone w ciągu ostatnich trzech dni mogły osiągnąć tak znaczną wysokość.
"Może to być rodzaj balonu wypełnionego gazem wewnątrz jakiejś struktury lub obiekt korzystający z innego napędu – cytuje Reuters generała.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski