O Rosyjskim Korpusie Ochotniczym (RDK) wiadomo więcej, gdyż grupa ta poprzednio wzięła na siebie odpowiedzialność za akcję dywersyjną w marcu br. na terenie obwodu briańskiego. Grupa zbrojna, licząca - według mediów - kilkudziesięciu ludzi, wkroczyła na teren rosyjskiego regionu i wycofała się po kilku godzinach. Media podawały rozmaite wersje wydarzeń - według niektórych "dywersanci" mieli wziąć zakładników, ostrzelać samochód i spowodować ofiary.

Reklama

Liderem RDK, jak podawał m.in. projekt śledczy Bellingcat, jest Denis Kapustin, wpływowa postać skrajnej prawicy i ekstremista. Używa on również nazwiska Denis Nikitin. Kapustin przeniósł się na Ukrainę w 2017 roku. Latem 2022 roku zaczął formować swą jednostkę, w skład której wchodzą Rosjanie walczący na terenie Ukrainy po stronie Kijowa.

Mniej wiadomo o drugiej grupie, nazywającej się Legionem Wolność Rosji. Podaje ona, że została sformowana wiosną 2022 roku spośród Rosjan, którzy chcieli walczyć po stronie Ukrainy, i że działa pod dowództwem ukraińskim. Korespondent niezależnej rosyjskiej "Nowej Gaziety. Jewropa" uważa, że do tej jednostki mieli przechodzić w zamyśle wzięci do niewoli Rosjanie, którzy wyrazili chęć walki po stronie ukraińskiej.

Dziennik "New York Times" podawał w lutym br. że jednostka ta działa pod egidą Ukraińskiego Legionu Międzynarodowego. "NYT" oceniał wówczas, że jednostka jest nieliczna, co wynika z obawy przed odwetem ze strony władz rosyjskich, jak i z powodu niechęci żołnierzy ukraińskich do uznawania zasług tych, których ojczyzna wyrządziła Ukrainie tyle krzywdy. Dla mediów wypowiadał się jeden z przedstawicieli legionu o pseudonimie Cezar; podawał on liczbę dwóch batalionów - według "Nowej Gaziety. Jewropa" - zawyżoną.

Reklama

"To obywatele Rosji. Mają prawo protestować"

Władze ukraińskie zapewniły w poniedziałek, że nie są zaangażowane w zajścia w obwodzie biełgorodzkim i podkreśliły, że uczestnicy tych zajść to obywatele Rosji. - Sytuacja w graniczącym z Ukrainą rosyjskim obwodzie biełgorodzkim po wkroczeniu tam formacji Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i Legionu "Wolność Rosji" nie ma wpływu na bezpieczeństwo naszego kraju - powiedział we wtorek sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow.

Ta sytuacja w żaden sposób nie wpływa na bezpieczeństwo na Ukrainie. Obywatele Rosji mają prawo protestować. Jest to zapisane w ich prawie. Rosja powinna sama zająć się tą kwestią - oświadczył Daniłow w ukraińskiej telewizji.

Reklama

Dodał, że wszelkie oskarżenia o działania dywersyjne wysuwane pod adresem Sił Zbrojnych Ukrainy "nieporozumieniem".

W poniedziałek Rosyjski Korpus Ochotniczy i Legion "Wolność Rosji" oświadczyły, że przekroczyły granicę i "wyzwalają" spod panowania władz rosyjskich miejscowości przygraniczne. Ukraiński wywiad wojskowy (HUR) oświadczył, że grupy te "prowadzą operację w rosyjskim obwodzie biełgorodzkim", co jest "konsekwencją agresywnej polityki reżimu Putina i inwazji wojsk rosyjskich na terytorium Ukrainy".

"Cezar" przekazał też "wiadomość" dla całego rosyjskiego kierownictwa politycznego. Stwierdził, że poniedziałkowa operacja w obwodzie biełgorodzkim jest pierwszym etapem demilitaryzacji terenów przygranicznych Federacji Rosyjskiej oraz zapowiedzią walki o obalenie prezydenta Rosji Władimira Putina.

Demilitaryzacja regionów przygranicznych z Ukrainą dopiero się rozpoczyna i zostanie doprowadzona do logicznego końca. Po zakończeniu wojny nie będzie zagrożenia dla Ukrainy w regionach przygranicznych Rosji - powiedział.

Zapowiedział też możliwe operacje w innych kierunkach. - Z czasem na terytorium Rosji pojawią się ośrodki zbrojnego oporu, będziemy mogli umieścić w naszych szeregach wielu Rosjan gotowych do walki z reżimem Putina i rozbijemy ten system w wyniku zbrojnej konfrontacji - stwierdził.