Autor karykatury, Sean Calendas, zebrał dziś ostre cięgi za rasistowski wydźwięk swojego rysunku. Według gubernatora Nowego Jorku Davida Patersona, działacza na rzecz równouprawnienia pastora Ala Sharptona i przewodniczącej Stowarzyszenia Czarnych Dziennikarzy Barbary Ciary rysunek ewidentnie przedstawia prezydenta Obamę, który przez ostatnie dwa tygodnie forsował w Kongresie antykryzysowy plan ratunkowy dla amerykańskiej gospodarki.
Jednak redaktorzy dziennika stoją murem za karykaturą, którą opublikowali w środowym wydaniu gazety. Gazeta broni się przed zarzutami, twierdząc, że rysunek to satyra na... sposób uprawiania polityki w Waszyngtonie.
"To czysta parodia na temat niedawnego incydentu związanego z zastrzeleniem agresywnego szympansa w Connecticut" - tłumaczył naczelny "NY Post" Col Allan. W ostatni wtorek amerykańscy policjanci musieli zastrzelić małpę, która wskutek brania leków przeciwko boreliozie zaatakowała i pogryzła kobietę, a następnie rzuciła się na wóz policyjny. "Nawiązując do tego, rysunek obśmiewa wysiłki rządu, które mają ożywić gospodarkę" - wyjaśnia Allan.
To jednak nie pierwszy raz, gdy karykaturzyści biorą na warsztat Obamę i wywołują przy tym kontrowersje. W lipcu 2008 roku burzę wywołała okładka magazynu "New Yorker". Rysunek karykaturzysty Barry’ego Blitta przedstawiał Obamę w stroju muzułmańskim i jego żonę Michelle wystylizowaną na bojowniczkę Czarnych Panter z afro na głowie i kałasznikowem na ramieniu. Tłem sceny był Gabinet Owalny z palącą się w kominku flagą USA i wiszącym na ścianie portretem Osamy bin Ladena. Rysunek skrytykował nawet sam konkurent czarnoskórego demokraty w wyścigu o prezydenturę John McCain.
>>>Cyberpodziemie przeciw Obamie
Szefowie "New Yorkera" bezskutecznie tłumaczyli się wówczas, że miała to być kpina z oskarżeń, że Obama wyznaje islam i pomaga terrorystom, a jego żona jest czarną rasistką, która nigdy nie była dumna ze swojego kraju.