"Toczymy wielką i niezwykle trudną bitwę. Priorytetem jest ochrona życia i dobytku mieszkańców" - mówił premier Kostas Karamanlis. Pomoc rządowi zaoferowała także socjalistyczna opozycja. Pożar wybuchł w piątek w oddalonej od stolicy o 40 km wsi Gramatiko. Do tej pory ogień strawił wiele domów i co najmniej 12 tys. hektarów lasów.

Reklama

Władze miasteczek na północ od Aten w dramatycznych słowach błagają o pomoc. "Przyślijcie lotnictwo, inaczej będziemy musieli wszystkich ewakuować!" - apelował burmistrz 5-tysięcznej miejscowości Dionisos, należącej już do stołecznej aglomeracji. Ewakuowano już dwa szpitale; płomienie dosięgły też prawosławnego klasztoru na górze Pendeli.

Z domów wyjechali mieszkańcy 9-tysięcznego Ajos Stefanos, które graniczy z Atenami. Płonęły domy w samym centrum miasta; do ich gaszenia zaangażowano samoloty. "Rano błagaliśmy władze o zwiększenie sił. Teraz jest już za późno" - mówił dziś w południe wiceburmistrz miasteczka Panajotis Bitakos. Mieszkańcy w panice zgromadzili się na rynku Ajos Stefanos, po czym rozpoczęli ucieczkę w stronę Aten. Inni usiłowali desperacko ratować własne domy.

Akcję ratunkową utrudniają jednak warunki pogodowe - upały i silny wiatr z północnego wschodu. W Atenach są 32 stopnie Celsjusza, a wiatr wieje z prędkością 42 km/godz. Do walki z płomieniami skierowano 20 samolotów i śmigłowców, 61 wozów straży pożarnej i 38 specjalnych armatek wodnych. Pomoc Grekom obiecali Włosi, Francuzi i Cypryjczycy. 210 ratowników robi, co może, aby ogień nie rozlał się na gęsto zamieszkane rejony Attyki. "To trudny teren, mieszanina obszarów zamieszkanych i lasów" - mówił rzecznik strażaków Janis Kapakis. W aglomeracji ateńskiej wprowadzono stan klęski żywiołowej.

Rząd nie może także zapominać o 83 mniejszych pożarach, które z kolei wybuchły w sobotę. Płoną lasy i pola w Beocji (prowincja w centralnej Grecji) oraz na czterech wyspach - Eubei, Skiros, Rodos i Zakintos. Na szczęście na razie obyło się bez ofiar śmiertelnych. Grecy boją się jednak, że jeśli silny wiatr nie przestanie wiać, kraj może czekać powtórka z 2007 r. W trwających 10 dni pożarach na Eubei i w południowym Peloponezie zginęło wówczas ponad 70 osób.