DGP: Konflikt w Ukrainie to tak naprawdę wydarzenia, które już znamy – piszecie z Kamilem Kawalcem w wydanej właśnie książce „Historia lubi się powtarzać”. Proponujecie czytelnikom „podróż w przeszłość sztuki wojennej”. Po co?
Norbert Bączyk: Zauważyliśmy, że rzeczy, które osoby intersujące się wojskowością odbierają jako mieszczące się w normie wojennej, coś niespecjalnie nowego, dla większości społeczeństwa są szokujące. A to ułatwia prowadzenie wojny propagandowej naszym przeciwnikom i nakręca spiralę strachu. Dlatego chcieliśmy pokazać, że na wojnie pewne zasady są niezmienne, że wojna to sztuka, która rządzi się określonymi prawami, a rozwój wydarzeń na froncie można w dużej mierze przewidzieć. Dla mnie bardzo dużym zaskoczeniem była panika po upadku ukraińskiej rakiety w Przewodowie, który niestety skończył się śmiercią dwóch naszych obywateli. Przypadkowe zdarzenie potraktowano jako przyczynek do wojny, zastanawiano się, czy to już początek inwazji. Nie było w tym świadomości, że konflikt zbrojny to zjawisko, które dojrzewa i potrzebuje czasu – rzadko jego wybuch jest zaskoczeniem.