Chińskie ćwiczenia, które polegają na otoczeniu wyspy, wcale nie muszą być preludium do inwazji - ostrzega "Daily Telegraph". Zdaniem brytyjskiego dziennika, Pekin może sięgnąć po broń, która zdestabilizuje świat. Wystarczy bowiem, że chińska flota zablokuje drogi morskie do wyspy.

Reklama

Tajwan, który jest uzależniony od dostaw drogą morską może mieć poważny problem, jeśli armatorzy zmierzą się z takim zagrożeniem, jakie stworzyli rebelianci Huti na Morzu Czerwonym. Ich blokada skończyła się tym, że statki praktycznie rezygnują z najszybszej trasy do Europy i na Atlantyk. A Chińczycy mają dużo bardziej rozbudowaną flotę, lotnictwo i broń rakietową.

Trzy opcje Zachodu

Jak pisze "Daily Telegraph", Zachód będzie miał wtedy trzy wyjścia - pozwolić Pekinowi udusić ekonomicznie Tajwan i bezczynnie patrzeć, jak wyspa wpada pod chińską kuratelę, przebić się siłą przez chińskie siły zbrojne, co skończy się wojną, albo nałożyć na Pekin sankcje ekonomiczne. I tu pojawia się nowe zagrożenie - Zachód jest całkowicie uzależniony od produkcji w Chinach. Pekin może więc zrujnować całkowicie przemysł w Europie i w USA.

Sankcje wywołają gigantyczny kryzys ekonomiczny?

Do tego Chiny mają duże rezerwy zachodnich walut oraz obligacji, jeśli więc rzucą to wszystko na rynek, to świat czeka gigantyczny kryzys ekonomiczny i "inflacja, jakiej jeszcze nie widziano". To zaś skończy się kryzysami politycznym, gigantycznymi protestami i próbami obalenia rządów w UE czy USA. Dlatego, jak wzywa "Daily Telegraph", Zachodowi pozostaje jedynie dyplomacja, by ustrzec się przed czarnym scenariuszem.