W pierwszych godzinach po niedzielnym nalocie dronów na cztery rosyjskie bazy lotnicze, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy podała, że udało jej się zniszczyć 41 rosyjskich maszyn. Ostatecznie okazuje się, że trafiono jedynie kilkanaście z nich.
Niemniej jednak był to z pewnością dzień najcięższych strat dla lotnictwa Putina od początku wojny. Sami prokremlowscy blogerzy wojenni nazwali go „rosyjskim Pearl Harbor”, w nawiązaniu do ataku Japończyków na amerykańską bazę na Hawajach podczas II wojny światowej.
"Potencjał eskalacyjny Rosji wyczerpuje się"
Julian Roepcke tuż po ataku ostrzegał, że "Rosja odpowie z pełną siłą, by zrekompensować sobie tę spektakularną wojskową porażkę". "Myliłem się" – przyznaje w najnowszym wpisie na platformie X.
"Reakcja Kremla – a właściwie całkowity jej brak, zarówno na poziomie politycznym, medialnym, jak i militarnym – po raz kolejny pokazuje, jak bardzo wyczerpał się dziś potencjał eskalacyjny rosyjskich władz i armii. Zamiast przyznać się do skali porażki, odpowiedzieć militarnie rakietami balistycznymi czy choćby groźbą użycia taktycznej broni jądrowej, reżim Putina po prostu zignorował ten atak. Dlaczego? Bo Rosja nie ma już żadnych dodatkowych zasobów, które mogłaby uruchomić poza tymi, które są już w użyciu" – stwierdził.
Wskazał, że co prawda nadal co noc Ukraina jest atakowana przez setki rosyjskich dronów, które niszczą jej infrastrukturę. "Jednak te ataki miałyby miejsce niezależnie od tego, czy Ukraina uderzyłaby w rosyjską flotę bombowców, czy nie" – ocenił niemiecki analityk.
"Opcje nuklearne są poza zasięgiem Rosji"
Uspokajał też tych, którzy obawiają się użycia broni atomowej przez Moskwę. "Wszystkie opcje nuklearne są dziś poza zasięgiem Moskwy, jeśli chce ona utrzymać relacje handlowe z kluczowymi partnerami – Chinami, Indiami i Turcją" – napisał.
Ocenił, że atak obnażył rosyjską słabość i pokazał istotny paradoks. "Im mocniej Rosja dostaje militarnie po głowie, tym bardziej powściągliwa jest jej reakcja" – uważa Roepcke.
"Podczas gdy krytyczne wypowiedzi zachodnich polityków wywołują w Moskwie reakcje w postaci wezwań ambasadorów lub sankcji, to nawet tak poważne działania militarne – jak zniszczenie (…) strategicznych bombowców (…), dostawy zachodnich systemów uzbrojenia takich jak Storm Shadow czy Taurus, a nawet pojawienie się niemieckich czołgów w obwodzie kurskim – nie wywołują żadnej nowej reakcji poza tą, do której wszyscy się już przyzwyczaili. A ta pozostaje niezmienna: to brutalne, ale przewidywalne niszczenie celów na terenie Ukrainy i powolne, żmudne posuwanie się na całej linii frontu" – czytamy we wpisie analityka "Bilda".
"Rosja nie musi wyjść z tej wojny z twarzą"
Roepcke uważa, że działania Ukrainy podważają tezę, powtarzaną przez wielu zachodnich polityków, iż Rosja musi wyjść z "wojny z twarzą", by być "pokojowym partnerem w relacjach międzynarodowych".
"Jest wręcz odwrotnie: Rosja musi zostać pokonana militarnie, by w ogóle była w stanie na nowo wejść w normalne relacje z innymi państwami" – zaznaczył.