W 2009 roku prezydent Lech Kaczyński ułaskawił Adama S., biznesmena skazanego za wyłudzenie. Według tygodnika "Newsweek", decyzja zapadła w rekordowym tempie, z pominięciem opinii sądu i wbrew stanowisku Prokuratury Generalnej. Okazało się też, że z Kancelarii Prezydenta zniknął końcowy wniosek o zastosowanie prawa łaski, który miał podpisać Andrzej Duda, pełniący funkcję podsekretarza stanu do 6 lipca 2010 roku. Ułaskawiony biznesmen został potem wspólnikiem zięcia Lecha Kaczyńskiego.
Szef kampanii Bronisława Komorowskiego Robert Tyszkiewicz oczekuje w związku z tym wyjaśnień od kandydata PiS na prezydenta.
Podczas konferencji w Sejmie podkreślił, że opinia publiczna ma prawo wiedzieć wszystko o roli Andrzeja Dudy w tym dziwnym, podejrzanym procederze ponadstandardowego ułaskawienia osoby, która wkrótce później stała się wspólnikiem zięcia prezydenta Kaczyńskiego. Dodał, że Platforma chce wiedzieć na czym konkretnie polegał jego udział i czy wie, gdzie znajdują się dokumenty, których nie może doszukać się prokuratura prowadząca w tej sprawie dochodzenie.
Niepamięć Dudy
Andrzej Duda publicznie odpowiadał na pytania dotyczące ułaskawienia Adama S. już podczas kampanii w 2011 roku. Jak pisze "Newsweek", polityk stawił się wówczas w prokuraturze, gdzie był pytany o tę sprawę. Nie dość, że sam umył ręce od sprawy, to jeszcze zeznał, że Lech Kaczyński w kwestii ułaskawień nie kierował się rekomendacjami urzędników - podaje tygodnik i cytuje fragment wypowiedzi Dudy:
Do spraw ułaskawień podchodził zawsze obiektywnie i wnikliwie je analizował (…). Pan prezydent nie był związany i sądzę, że nie czuł się związany jakimikolwiek opiniami otrzymanymi w sprawie.
Były minister kancelarii Lecha Kaczyńskiego niewiele powiedział prokuratorowi o swojej roli w kwestii ułaskawienia Adama S. Według "Newsweeka", powiedział, że w tamtym czasie miał ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się prośbą późniejszego wspólnika Marcina Dubienieckiego, męża Marty Kaczyńskiej. - To był czas, kiedy przede wszystkim zajmowałem się sprawą sporu kompetencyjnego między prezydentem a premierem - stwierdził i podkreślił, że w jego ocenie skazany zasługiwał na ułaskawienie.
PiS atakuje Lisa
Dzisiaj szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, komentując te zarzuty, powiedział, że Platforma atakuje, bo widzi, że Andrzej Duda zwiększa poparcie w sondażach. Atakują jednak, jego zdaniem, nieskutecznie, bo sprawa ułaskawienia to odgrzewane kotlety i przykład bezradności obozu władzy, który próbuje znaleźć jakieś haki.
Mariusz Błaszczak dodał, że tygodnik, który sprawę opisywał nie jest wiarygodny, a redaktorowi naczelnemu zależy na kolejnym odznaczeniu. - Już jedno otrzymał od Bronisława Komorowskiego w ubiegłym roku, więc teraz pewnie próbuje zapracować na drugie - powiedział szef Klubu PiS, przypominając sprawę przyznania w 2014 roku Orderu Odrodzenia Polski Tomaszowi Lisowi.
Polityk PiS dodał, że plan dotyczący zdobycia orderu nie powiedzie się, bo jak podkreślił, Bronisław Komorowski po wyborach nie będzie już prezydentem.