Mężczyzna, który powiadomił Straż Graniczną, opowiadał, że słyszał silnik przelatującego niedaleko helikoptera, a potem huk - podała TVN24. Okazało się, że chodzi o śmigłowiec podlaskiej Straży Granicznej, z którym o godzinie 17.38 urwał się kontakt.

Reklama

Po zeznaniach świadka akcja poszukiwawcza została skierowana na tereny wokół wsi Klukowicze. Problem w tym, że porastają je gęste lasy i odnalezienie w nich śmigłowca po ciemku będzie niezwykle trudne. W poszukiwaniach bierze udział śmigłowiec z Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, wyposażony w kamerę termowizyjną.

Zaginiona maszyna Kania patrolowała wschodnią granicę. Na pokładzie były trzy osoby.

Helikopter nie był stary. Wyprodukowano go w 2006 roku, miał wszystkie badania i wymagane dokumenty. Za sterami był pilot z 15-letnim stażem.

p