Latem 2007 r. Wojewódzki uszkodził szybę w hondzie 58-letniego inżyniera. Tłumaczył, że była to jego nerwowa reakcja na obraźliwy gest Macieja P., który miał mu pokazać wysunięty palec. P. zaprzeczał, tłumacząc, że niczym nie prowokował, a jedynie zasłonił dłonią oczy, by uniknąć wzroku Wojewódzkiego, który "nieprzyjemnie skojarzył mu się ze wzrokiem narkomana".

Reklama

Na wniosek pokrzywdzonego stołeczna prokuratura oskarżyła Wojewódzkiego z artykułu kodeksu karnego, który stanowi, że "kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku", a sprawa jest "mniejszej wagi", podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo do roku więzienia. Początkowo prokuratura wniosła o umorzenie sprawy ze względu na znikomą szkodliwość czynu, ale Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia tego nie uznał.

W rozpoczętym w lutym br. procesie 46-letni Wojewódzki przyznał się do zarzucanego czynu. Dodał, że gdy zobaczył obraźliwy gest "nobliwego mężczyzny" w mijanym aucie, zawrócił swym porsche by spytać o powody. "On jednak zablokował drzwi i nastawił głośniej radio; spytałem: <Czemu nie jesteś teraz taki odważny, cwaniaku>" - relacjonował. Kiedy mężczyzna ruszył autem, uderzył ręką w przednią szybę - "na odchodne, w geście rezygnacji i pogardy". "Moim celem nie było wybicie szyby; gdy pękła, sam byłem tym zszokowany" - dodał Wojewódzki. Zapewniał, że nie był pod wpływem narkotyków.

Pokrzywdzony wyjaśniał, że drzwi zablokował, bo liczył się, że Wojewódzki jest pod wpływem środków odurzających. Dodał, że gdy ruszał autem, by nie zrobić krzywdy blokującemu auto Wojewódzkiemu, ten uderzył w szybę, po czym "zbiegł z miejsca zdarzenia, jadąc pod prąd". P. zapewnił sąd, że nie ma negatywnego stosunku do Wojewódzkiego, chce tylko "by sprawiedliwość działała wobec sprawcy chuligańskiego zdarzenia". Wyliczył on swe koszty na 2,5 tys. zł.

Reklama

Wojewódzki mówił, że "trafił na oponenta światopoglądowego", o czym miał świadczyć fakt, że pomocy prawnej P. udziela kancelaria adwokacka Romana Giertycha (nie występował on osobiście). Na rozprawach Wojewódzki i P. nie szczędzili sobie uszczypliwości; sędzia musiała uspokajać nastroje.

W wydanym w poniedziałek wyroku sąd uznał, że nie można przypisać Wojewódzkiemu winy, bo brak było po jego stronie umyślności działania - która jest warunkiem uznania przestępstwa. Sędzia Magdalena Roszkowska podkreśliła, że sąd abstrahuje od tego, czy P. wykonał obraźliwy gest. Zarazem sąd ocenił, że "jakieś okoliczności" musiały skłonić oskarżonego by podejść do auta P. Dlatego sąd nie odrzucił tłumaczeń Wojewódzkiego, że nie zamierzał stłuc szyby, lecz "wyjaśnić wcześniejsze zdarzenie". Sąd powołał się też na opinie biegłego, że szyba mogła mieć wcześniej "mikroskopijne uszkodzenia", a wtedy nawet lekkie uderzenie ręką powoduje jej rozbicie.

Kosztami procesu sąd obciążył skarb państwa. "Sąd ma prawo do błędu" - powiedział po wyroku Maciej P., nie wykluczając apelacji. Domagał się on od sądu dla Wojewódzkiego kary "opisanej w kodeksie karnym za czyn chuligański" w postaci prac społecznych (nie sprecyzował jej wymiaru), zwrotu swych kosztów i 30 tys. zł odszkodowania.

Reklama

"Wyrok jest sprawiedliwy" - oceniła obrońca Wojewódzkiego mec. Luiza Trepte. Wnosiła ona o wyrok uniewinniający. W swym wystąpieniu zaznaczyła, że nie było "umyślności działania" po stronie Wojewódzkiego, który nie miał wcześniej zatargów z prawem i "nie jest agresywny". Adwokat podkreślała, że szyba musiała być już zużyta, skoro pękła - gdyż biegły podkreślał, że nie powinno to nastąpić po takim "klepnięciu" w nią.

Adwokat zapowiedziała, że jej klient jeszcze przed spodziewaną apelacją zapłaci P. 457 zł za szybę. Sam Wojewódzki podkreślił, że koszty procesu za 457 zł poniesie społeczeństwo. "Bekniemy za to wszyscy; to absurd" - dodał. Nie wiadomo, czy apelować będzie prokuratura, która wnosiła by Wojewódzkiemu wymierzyć karę 3 tys. zł grzywny i nakazać mu "naprawienie szkody w całości".