Wniosek o umorzenie postępowania trafił do sądu w listopadzie. Jak informowała wówczas prok. Dziadczyk, należało go skierować, gdyż powołani do sprawy biegli po przeprowadzonej obserwacji 45-latka orzekli, że "miał on całkowicie zniesioną zdolność do rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem”. Biegli uznali także, że "zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że podejrzany ponownie popełni czyn znacznej szkodliwości społecznej".
Zarzuty dla Tomasz Ś.
Tomasz Ś. miał przedstawione zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, którym była lekarka podczas pracy, naruszenie czynności narządu jej ciała powyżej siedmiu dni i grożenia jej śmiercią.
Ponadto Tomasz Ś. usłyszał zarzut zniszczenia mienia w łącznej kwocie blisko 10 tys. zł na szkodę lekarki i jeszcze innej osoby. Został podejrzany także o atak na innego pacjenta, który był świadkiem napaści na lekarkę, i spowodowanie u niego obrażeń skutkujących naruszeniem czynności ciała poniżej siedmiu dni.
45-latek przyznał się do zarzucanych czynów, które zakwalifikowane zostały jako czyny o charakterze chuligańskim. Wyjaśniał, że motywem jego działania był kontakt z lekarką sprzed lat, gdy - w jego ocenie - miała mu ona przepisać „złe leki”.
Czynności prokuratury wobec Tomasza Ś., a następnie posiedzenie aresztowe odbyło się w warunkach szpitalnych, ze względu na agresywne zachowanie mężczyzny podczas zatrzymania.
Kiedy doszło do zdarzenie?
Do zdarzenia doszło 3 czerwca 2025 r. Tomasz Ś., mieszkaniec Koszalina, wszedł do gabinetu 63-letniej psychiatry, zepchnął ją z fotela, uderzył drukarką w twarz, okładał ją rękami po całym ciele, rzucał w nią m.in. sprzętem komputerowym i krzesłem. Miał przy sobie nóż, którego nie użył.
Wołanie o pomoc lekarki usłyszał pacjent, czekający w korytarzu na wizytę. Wszedł do gabinetu i spłoszył agresora. Był pierwszym, który zadzwonił na policję. Podał rysopis mężczyzny. Sam też został przez niego poturbowany.
45-latek został zatrzymany przez patrol tuż po zdarzeniu. Był trzeźwy.