58-letniego Bogumiła T. zbadali biegli psychiatrzy. Wydali opinię, że jest niepoczytalny i nie może być sądzony. A to oznacza, że bezwzględny morderca nie trafi za kraty, a do szpitala psychiatrycznego. Gdyby stanął przed sądem, groziłoby mu dożywocie.

Reklama

Makabryczna zbrodnia wydarzyła się na początku marca. Właśnie wtedy do drzwi mieszkanki Włocławka zapukał pijany sąsiad. "Zabiłem diabła" - wybełkotał. Kiedy kobieta zajrzała do jego mieszkania, zobaczyła leżące w kałuży krwi dziecko.

Żona mężczyzny najpierw tłumaczyła, że to manekin, a potem pokazała siekierę, którą jej mąż zabił dziewczynkę. Anię wieczorem zostawili u nich jej rodzice. Następnego dnia mieli iść pierwszy raz do pracy.

Bogumił T. i jego żona zostali wtedy tymczasowo aresztowani. Jemu zarzucono zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Jej - bierne przyglądanie się tragedii. Mężczyzna przyznał się do winy. Jednak nie usłyszy wyroku.





Prof. Kruszyński: Mam nadzieję, że morderca nie wyjdzie z zakładu

"Mam nadzieję, że zabójca już na zawsze trafi do zakładu zamkniętego" - mówi dziennikowi.pl karnista prof. Piotr Kruszyński. "Biegli musieli stwierdzić u niego albo chorobę psychiczną, albo jakiś niedorozwój umysłowy, który powodował, że on nie wiedział, co robi. Dlatego trafia do zamkniętego zakładu psychiatrycznego" - tłumaczy.

Ale karnista przyznaje, że lekarze mogą orzec nawet za rok-dwa sukces leczenia. Wtedy zbrodniarz wyjdzie na wolność. "Tu ogromna odpowiedzialność spoczywa na biegłych. Niestety, zdarzały się przypadki, że człowiek wychodził na wolność po opinii biegłych, a potem popełniał podobny czyn" - zaznacza prof. Kruszyński.



Reklama