Poufne dane osobowe ofiar udostępnia spółce policja, której Szwajcarzy rzekomo pomagają w walce z internetowymi pedofilami. Identyczna działalność została już wcześniej zakazana w Szwajcarii, Włoszech i Francji, gdzie uznano ją za sprzeczną z prawem.

Reklama

Pierwsi na działania Logistepu zwrócili uwagę internauci. Od kilku miesięcy głośno jest na różnych forach dyskusyjnych o pismach które rozsyła warszawska kancelaria prawnicza Obig sp. z o.o. Dotarliśmy do kilku osób, które były adresatami takich przesyłek:

"Byłem w szoku. Z pisma wynikało, że natychmiast mam wpłacić 600 zł, dodatkowo umieścić w <Gazecie Wyborczej> ogłoszenie z imiennymi przeprosinami firmy, której prawa autorskie rzekomo naruszyłem. Rzekomo ściągnąłem z internetu jakąś grę" - tłumaczy DZIENNIKOWI mieszkaniec województwa dolnośląskiego. Mężczyzna był pewien, że żadnej gry nigdy nie ściągnął. Po krótkim domowym śledztwie ustalił, że winny jest jego 11-letni syn. Zapłacił. "Nie stać mnie na prawników, nie chciałem trafić do rejestru skazanych" - opowiada.

Inny z rozmówców DZIENNIKA odmówił: "Nie zapłacę, nie ściągałem żadnej gry. Jeśli będzie trzeba, wydam spore pieniądze na prawnika, aby udowodnić swoją niewinność. Jestem przekonany, że Obig liczy, iż zastraszy ludzi" - relacjonuje.

Obaj nie mają pojęcia, skąd kancelaria ma ich adresy domowe i w jaki sposób skojarzyła IP komputera z ich miejscem zamieszkania. DZIENNIK to sprawdził. Od prezesa kancelarii Obig Jacka Wycecha usłyszał odpowiedź: "Adresy i nazwiska otrzymujemy od prawników, którzy współpracują z nami oraz firmą Logistep" - tłumaczy.

Okazuje się, że to Logistep jest kluczem do całej afery. Jest to szwajcarska firma z siedzibą w Zurychu. Posiada również filię w Polsce, która działa od kilkunastu miesięcy. Na swojej internetowej witrynie chwali się swoim flagowym produktem - szpiegowskim programem do monitorowania internetu. Wykrywa on konkretne komputery, na które w ostatnim czasie ściągano filmy, muzykę lub gry. Ale możliwości programu kończą się na ustaleniu sieciowego adresu - tzw. numeru IP komputera. Program nie jest w stanie ustalić podstawowej rzeczy, czyli udzielić odpowiedzi na pytanie, na czyim biurku stoi "narzędzie zbrodni". Zgodnie z prawem jedynie policja i prokuratura mogą uzyskać takie informacje od dostarczyciela internetu.

DZIENNIK wykrył, że Logistep te informacje uzyskuje właśnie od policji, i to z samej Komendy Głównej. "Od kilkunastu miesięcy współpracujemy z Logistepem. Ich program pomaga nam namierzać pedofilów dzielących się w sieci dziecięcą pornografią. Kilku już zostało zatrzymanych, inni wpadną wkrótce" - mówi DZIENNIKOWI Zbigniew Urbański z zespołu prasowego policji.

Reklama

Policjanci, którzy korzystali z programu Logistepu, twierdzą jednak coś innego. Według nich główną funkcją programu jest znajdowanie programów i plików muzycznych należących do klientów szwajcarskiej spółki. "Tylko przy jednorazowym użyciu program wskazał nam około 4 tys. namiarów. Były to adresy IP komputerów, na które ściągnięto muzykę lub gry producentów, z którymi Logistep ma podpisane umowy. Nie złapaliśmy żadnego pedofila" - mówi oficer pragnący zachować anonimowość.

Według jego relacji prawnicy Logistepu, którym przekazano efekty monitoringu, natychmiast złożyli wnioski o ściganie piratów. Jednocześnie jako reprezentanci poszkodowanych poprosili o dostęp do akt wszczętych śledztw.

"Zgodnie z procedurą zwróciliśmy się do dostarczycieli internetu o odpowiedź, do kogo należą komputery, na które ściągano pliki. Podejrzewamy, że spisali je sobie właśnie z akt sprawy" - mówi oficer. "To fakt, współpracujący z nami prawnicy znajdują dane w aktach śledztw" - potwierdza prezes Wycech.

Prof. Marek Safjan, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i członek rady Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, o tym procederze dowiedział się od nas: "Posługiwanie się przez podmiot prywatny quasisankcją prawa karnego jest absolutnie niedopuszczalne. Co to ma być? Prywatny mandat?" - komentuje. Dodaje, że kiedy polska policja pozyskuje informacje o nielegalnym ściąganiu z internetu choćby oprogramowania, sama powinna powiadomić o tym prokuraturę.

Były prokurator krajowy Kazimierz Olejnik mówi o prywatyzacji policji. "Dziwi mnie ta ochocza współpraca z prywatną firmą. Cały mechanizm działania tych firm jest wątpliwy również pod kątem prawnym" - powiedział DZIENNIKOWI.

Co więcej, jak się dowiedział DZIENNIK, policja nie ma podpisanej żadnej umowy o współpracy z Logistepem. Za to - według źródeł DZIENNIKA - wysocy rangą oficerowie Komendy Głównej polecają program Logistepu swoim podwładnym w całym kraju. Według nieoficjalnych informacji efekty są piorunujące - tylko w dwóch zachodnich województwach, lubuskim i zachodniopomorskim, policja zajmuje się ok. 20 tys. doniesień.

Policjantom dotąd nie przeszkadzało również to, że identyczny mechanizm Logistepu został uznany w Szwajcarii oraz we Włoszech za nielegalny!

"Logistep informował prokuraturę, że z konkretnych komputerów ściągnięto chronione prawem autorskim pliki. Gdy prokurator rozpoczynał śledztwo, pracownicy Logistepu poznawali dane pirata, który otrzymywał wezwanie do zapłaty. Uznaliśmy tę działalność za łamiącą prawo i wezwaliśmy do jej zawieszenia" - wyjaśnia Marc Schaefer z szwajcarskiego urzędu ochrony danych osobowych.

Potężne kłopoty ma również Elizabeth Martin, prawnik, która rozsyłała po całej Europie setki tysięcy pism bliźniaczo podobnych do tych wysyłanych przez Obig. Francuski samorząd prawniczy cofnął mecenas prawo do wykonywania zawodu. Pisma uznane zostały za nieetyczne, ocierające się o szantaż. Działalność Logistepu oraz kancelarii Obig zainteresowała również polskiego generalnego inspektora ochrony danych osobowych: "Zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej adres komputera IP należy do chronionych prawem danych osobowych. Tymczasem żadna z tych firm nie zgłosiła nam bazy danych zawierających takie informacje" - mówi rzecznik prasowy Małgorzata Kałużyńska-Jasak.

Po telefonach DZIENNIKA policja zaczęła zapewniać, że przyjrzy się dokładniej szwajcarskiej spółce. "Sprawdzamy, czy firma skorzystała z danych zgromadzonych w aktach śledztwa. Jeśli potwierdzimy taki przypadek, zajmiemy się sprawą o ujawnienie tajemnicy śledztwa" - zapewnia Zbigniew Urbański.