Doda podała do sądu Mieszka Sibilskiego, który razem z Ziemowitem Brodzikowskim tworzy hip-hopowy duet Grupa Operacyjna. Domaga się publicznych przeprosin i 20 tysięcy złotych odszkodowania. Raper nie czuje się jednak winny i liczył na ugodę. Nic z tego nie wyszło.

Reklama

Oto fragmenty piosenki, które ubodły Dorotę Rabczewską:

"Zapomnij o tym co było w Bądź Sobą/Teraz bądź Majdanem, co rozwodzi się z Dodą/Dość małżeńskich kajdan/Wreszcie brawo Majdan/Z dwojga złego świat rację przyzna tobie/Bo wstyd mieć dziewczynę która rży jak ogier/W podobnych przypadkach róbmy Radka/Stary zostaw blachary to jest masakra" - śpiewa Mieszko.

>>> Zobacz teledysk i oceń sam, czy jest obraźliwy?

W odpowiedzi Doda poszła do sądu z żądaniem przeprosin. Wkrótce zrobiło się głośno o rzekomej bójce między Dodą i jej ochroniarzem a zielonogórskimi raperami, do której miało dojść w windzie hotelu Orbis podczas wrocławskiej gali Viva Comet.

Reklama

>>> Doda żąda odszkodowania od raperów

W ubiegłym roku odbyła się pierwsza rozprawa w tej sprawie. Za zgodą stron sąd skierował sprawę do mediacji, które miały się odbyć w Poznaniu. Wyznaczono sześć terminów, ale Rabczewska pojawiła się na nich tylko raz.

Reklama

"Byliśmy już blisko pocałowania się w czółko, ale po trzech godzinach rozmów nie udało nam się dojść do kompromisu" - opowiada "Gazecie Lubuskiej" Mieszko Sibilski. "Ponieważ domniemane naruszenie dóbr osobistych miało formę artystyczną, złożyliśmy ofertę, żeby podobne było również zadośćuczynienie. Oczywiście nie chodziło tu o piosenkę, tylko o wspólny projekt artystyczny w programie telewizyjnym, który wtedy prowadziłem" - tłumaczy.

Ale Doda się nie zgodziła. Żądała 15 tys. zł odszkodowania. "Dla mnie byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do winy, do której się nie poczuwam" - mówi raper. I dlatego mediacje zakończyły się fiaskiem, a sprawa wróciła dziś do sądu.

Sąd usiłuje teraz rozstrzygnąć, czy wyraz "blachara" jest obrażliwy. "Definicja ogólna oznacza kobietę, która wartościuje mężczyzn ze względu na markę samochodu, którym jeżdżą. W węższym znaczeniu to również dziewczyna, która leci na samochód chłopaka; specjalizuje się w przygodach samochodowych czy uprawia seks za pieniądze w samochodach" - tłumaczył prof. Marian Bugajski, językoznawca z Uniwersytetu Zielonogórskiego.

"Doda może mówić wszystko o wszystkich, o Dodzie nie można powiedzieć nic" - kwituje Sibilski. I dodaje, że piosenkarka znów wykazała arogancką i egocentryczną postawę, nie pojawiając się w Zielonej Górze na procesie, który sama wytoczyła.

"Tą sprawą zajmuje się nasz prawnik. Jeśli on decyduje, że Dorota nie musi się pojawiać na sali sądowej, to tak też postępujemy" - ucina w rozmowie z DZIENNIKIEM Maja Sablewska, menedżerka Dody.

>>> Marcinkiewicz z ukochaną słuchają Dody