Wszystko zaczęło się około godziny 1 w nocy. "Wyjeżdżając z drogi podporządkowanej w aleję Politechniki, kierowca seata wymusił pierwszeństwo. Zderzył się z mercedesem, którym jechało pięć osób. Potem uderzył w zaparkowanego opla, a cofając samochód, uszkodził renault kangoo" - relacjonuje w rozmowie z DZIENNIKIEM podinsp. Joanna Kącka z zespołu prasowego łódzkiej policji.

Reklama

Za piratem drogowym ruszył w pościg taksówkarz, który zobaczył całą akcję, ale nie mógł dodzwonić się na policję. Pijany kierowca jechał zygzakiem, chwilami pędził przez miasto nawet 180 km/h. Nie zwalniał ani na pasach, ani przejeżdżając przez skrzyżowania. To cud, że nikomu nie stała się krzywda.

>>> Policjant ścigał pirata aż do Czech

Szaleńczą jazdę przerwała dopiero awaria seata. Podczas przejazdu przez torowisko samochód wyskoczył, a po lądowaniu na asfalcie dalej już nie pojechał. Wtedy kierowca wysiadł z auta i ucieczkę kontynuował pieszo. Ale zawzięty taksówkarz nie dał za wygraną, wysiadł i ruszył w pogoń, złapał i przekaza policjantom.

>>> Złodziej uciekał przez trzy województwa

Schwytany pirat był kompletnie pijany. "Wcześniej miał orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów, ale ten już mu upłynął. Za prowadzenie po pijanemu grozi mu do 2 lat więzienia. Do tego dodatkowe postepowanie w sprawie złamanych przepisów ruchu drogowego" - mówi podinspektor Kącka. Z relacji telewizji TVN 24 wynika, że już w drodze na komisariat mężczyzna zasnął w radiowozie.


>>> 41 punktów karnych w jeden wiecżór