Nagrania z kamer monitoringu wskazują, że mogło to być samobójstwo. Pracownicy Metra Warszawskiego nie chcą jednak tej wersji wydarzeń komentować. Przyczyny wypadku oraz tożsamość ofiary ustala prokurator. Wiadomo na razie tylko tyle, że mężczyzna około 6 rano wpadł pod pociąg wjeżdżający na stację metra Wilanowska. Chociaż dyżurny stacji natychmiast wyłączył napięcie w tzw. trzeciej szynie dostarczającej prąd i powiadomił służby ratunkowe, to ofiary nie udało się uratować.

Reklama

>>> Warszawę opanuje komunikacyjny horror

Od godziny 6 rano do około 9.30 podróż z południa na północ linii wiązała się aż z trzema przesiadkami. "Pociągi jeździły na trasach Młociny - Politechnika, Politechnika - Wilanowska, Wilanowska - Stokłosy oraz Stokłosy - Kabaty" - powiedział DZIENNIKOWI Krzysztof Malawko, rzecznik Metra. Przez wprowadzenie ruchu wahadłowego zmniejszyła się częstotliwość kursowania pociągów.

Wypadek spowodował komunikacyjny chaos. Zdezorientowani pasażerowie próbowali wydostać się ze stacji i przesiadać w inne środki transportu. Na niewiele się to jednak zdało. Tylko nielicznym udawało się wcisnąć do zatłoczonych autobusów i tramwajów. W porannym szczycie na peronach i w pociągach panował niewyobrażalny ścisk.

Ile przez to wydłużyła się podróż? "Szczerze? Trwała bardzo długo" - przyznaje Anna Bartoń z zespołu prasowego Metra Warszawskiego. Na stacji Wilanowska stały tłumy ludzi. Ilekroć przyjeżdżał pociąg, blokowali oni drzwi, wpychając się na siłę do środka, przez co metro odjeżdżało jeszcze później.

"O 7.06 skasowałem kartę na stacji metra Kabaty. O godzinie 8.40 wysiadłem z tramwaju 33 przy Dworcu Centralnym. Łączny czas podróży to 1 godz. 34 min zamiast 27 minut. Masakra" - napisał na forum portalu TVN Warszawa internauta Krzysztof.

Paraliż komunikacyjny Warszawy pogarsza remont Trasy W-Z. W niedzielę zamknięty został most Śląsko-Dąbrowski, a ulice do niego prowadzące są zwężone lub w ogóle wyłączone z ruchu.

>>> Czarny piątek na ulicach