Do tragedii doszło w sobotę w okolicach Białej Podlaskiej. Matka mężczyzny twierdzi, że to wina ratowników i kierowcy, którzy nie upilnowali 37-latka, nie blokując drzwi ambulansu. Mężczyzna odpiął pasy bezpieczeństwa. Gdy jadący z nim ratownik medyczny chciał je zapiąć, został odepchnięty przez pacjenta. 37-latek otworzył boczne drzwi karetki, wyskoczył i uderzył tyłem głowy o asfalt.

Reklama

>>>Złapali samobójcę w locie

Załoga karetki natychmiast przystąpiła do reanimacji i wezwała drugi ambulans z lekarzem. Niestety, mężczyzny nie udało się uratować.

Andrzej S. od lat leczył się psychiatrycznie. Brał leki. W sobotę rano dostał szału - porąbał siekierą instalację centralnego ogrzewania. Rodzina wezwała karetkę, która miała go zabrać do szpitala. "Załoga nie wspominała o szpitalu, bo Andrzej strasznie się go bał. Dlatego gdy wyjeżdżali, był spokojny" - opowiada matka mężczyzny.

Reklama

>>>Psychiatrzy mają ręce pełne roboty

Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego w Białej Podlaskiej niechętnie mówi o szczegółach tragedii. Dariusz Kacik, zastępca dyrektora ds. medycznych, tłumaczy jedynie, że pacjent był przewożony na leczenie do odpowiedniej placówki medycznej. Wyraził na to zgodę.

Okoliczności tragedii bada policja w Białej Podlaskiej.