"O tym, że nieznane zwierzę w pogoni za sarną przebiegło po masce jego samochodu, poinformował nas kierowca, który jechał drogą pomiędzy miejscowościami Głubczyce-Sady i Głubczyce-Las" - relacjonuje komisarz Maciej Milewski z opolskiej policji.
Według wstępnych ustaleń może to być puma, lampart lub irbis. Potwierdza to weterynarz, który w okolicznych gospodarstwach widział kilkanaście zagryzionych przez drapieżnika zwierząt.Ofiarami wielkiego kota padały do tej pory świnie i cielęta. Teraz wiadomo, że poluje także na sarny.
Zwierzę skradające się po polach niedaleko Dobieszowa na Opolszczyźnie sfilmował Piotr Borelowski. Nagranie, które wykonał 1 marca, trafiło do internetu. Choć jest złej jakości, to widać na nim masywnego wielkiego kota.
>>> Zobacz drapieżnika sfilmowanego na Opolszczyźnie
Policja - mimo że ma już film z drapieżnikiem i zainteresowała się sprawą - nie zamierza organizować obławy na kota. Ostrzega tylko przed nim mieszkańców okolicznych miejscowości, by nie wychodzili po zmroku samotnie z domu i zabezpieczyli inwentarz.
W okolicach, w których pojawił się drapieżnik, do policyjnych patroli, dołączyli myśliwi. "Nie jest to żadna obława, czy polowanie. Po prostu do policjantów na co dzień patrolujących te okolice dołączył myśliwy z bronią" - uspokaja komisarz Milewski z opolskiej policji.
Nie wiadomo, skąd na Opolszczyźnie mógłby wziąć się wielki kot. Mundurowi nie mają doniesień, by jakikolwiek drapieżnik uciekł z pobliskiego zoo lub cyrku. Najbliższa hodowla takich zwierząt jest w Czechach, ale stamtąd też nie ma żadnych informacji o zbiegłym lamparcie czy pumie.
Niewykluczone, że drapieżnik uciekł z czyjejś prywatnej i niezarejestrowanej hodowli.
Podobna sytuacja miała miejsce w październiku w Małopolsce. Tam też miał grasować duży kot - puma lub młody lew. Tajemnicze zwierzę również udało się nagrać. Niestety, mimo szeroko zakrojonych poszukiwań, w czasie których użyto nawet helikoptera, policji nie udało się znaleźć tego drapieżnika.