Awantura wybuchła kiedy jeden z kolejkowiczów chciał wpuścić przed siebie kolegę.Tłum momentalnie się jednak uspokoił, kiedy policja zagroziła przerwaniem wydawania żywności.
Caritas zaczął akcję o 8.00 rano w poniedziałek w siedzibie przy ul. Gdańskiej, ale kolejka zaczęła się ustawiać już około 18.00 w niedzielę. W nocy z godziny na godzinę zainteresowanych paczkami przybywało, a czekającym zaczęły puszczać nerwy. Rano w ogonku stało już ok. 200 osób i wtedy zaczęła się kłótnia.
"Kiedy usłyszałam krzyki wyjrzałam na zewnątrz. Jeden drugiemu zajmował miejsce i kiedy wpuszczał kolegę ci, którzy stali za nimi zaczęli się denerwować, potem na siebie krzyczeć, a w końcu się przepychać i wyzywać" - mówi ekspedientka z pobliskiego sklepu.
Widząc tumult jedna z pracownic Caritasu zawiadomiła policję, że w tłumie dochodzi do przepychanek. Patrol zdążył przyjechać zanim doszło do rękoczynów. Mundurowym szybko udało się zapanować nad kolejką. "Funkcjonariusze zagrozili, że jeśli oczekujący się nie uspokoją, paczki nie będą wydawane. To od razu poskutkowało" - mówi nadkomisarz Małgorzata Marczak z policji we Włocławku.
Zamieszaniem zaskoczony był ks. Marek Sobociński, dyrektor Caritasu Diecezji Włocławskiej. "Mamy dużo żywności, ludzie uważali jednak, że muszą zgłosić się pierwszego dnia, bo potem jej zabraknie" - mówi. "To prości ludzie. W telewizji i radio ciągle słyszą o kryzysie. Pomyśleli, że w tym roku będzie mniej paczek" - dodaje ks. Sobociński.
Obawy przed kryzysem tlące się wśród najbiedniejszych osób potwierdza dyrektor Caritas Polska ks. dr Marian Subocz. "To co stało się we Włocławku to efekt lęku ubogich ludzi przed skutkami kryzysu. Księża, którzy w tym roku chodzili po kolędzie już nam sygnalizują, że w tym roku zapotrzebowanie na naszą pomoc będzie większe" - mówi.
Wielkanocne paczki, o które wybuchła awantura są szczególne - ważą aż 40 kilogramów, są w nich cukier, mąka, syropy, sery, mleko w kartonach.