Wyspiarski biznes przez ostatnie dwa lata kręcił się świetnie. Polak sprowadzał buteleczki z perfumami od znajomego z Polski i sprzedawał je z dwukrotnym zyskiem na eBayu. 10-funtowe zapachy szły po 25 funtów. Dopiero po jakimś czasie kupujący zaczęli narzekać na jakość perfum, a na jego koncie pojawiły się negatywne komentarze. "Fałszywki!","Nie kupujcie od tego człowieka, to granda" - pisali użytkownicy eBaya. Mimo tego emigrant nie zawiesił działalności.

Reklama

>>>Przemycali kosmetyki i ubrania za milion

"Myślałem, że ludzie tylko wybrzydzają. Perfumy miały pochodzić z Francji i Hiszpanii, polski dostawca zapewniał, że są oryginalne. Zresztą sam je na sobie sprawdzałem i wydawały się dobre" - tłumaczył się przed sądem Polak, który od kilku lat mieszka w Tunstall w środkowej Anglii.

>>>Unia nie radzi sobie z piratami

Wpadł pechowo, kiedy zgłosił na policję próbę podpalenia jego domu. Oficjalnie prowadził inny interes - sprzedaż motocykli produkowanych w Chinach. Policjanci, spisując zeznanie, przez przypadek odkryli pudła z perfumami. Okazało się, że przez dwa lata biznes perfumiarski przyniósł Polakowi ponad 100 tysięcy funtów zysku.

Reklama

>>>Polacy szaleją na brytyjskim eBayu

"Nie wiedziałem, że to fałszywki, przysięgami! A cały interes zacząłem tylko po to, żeby pomóc rodzinie w Polsce. Mamy długi po śmierci ojca. Teraz dopiero zaczynamy wychodzić na prostą" - tłumaczył w mowie obronnej.

Reklama

>>>Polacy sprzedają za granicę, co się da

Sędzia był dla Polaka łaskawy. Uznał, że złamał prawo nieświadomie, a kierowała nim chęć pomocy rodzinie. "Gdybyśmy dowiedzieli się, że to był z założenia biznes nielegalny, poszedłbyś za kratki" - orzekła sędzia i skazała 27-latka na 52 tygodnie więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 150 godzin prac społecznych. Emigrant będzie też musiał zapłacić 5 tysięcy funtów kosztów procesowych.