ŁUKASZ ANTKIEWICZ: Badał Pan pacjentkę, u której podejrzewano zainfekowanie wirusem świńskiej grypy. W jaki sposób wykluczył Pan fakt, że nie jest ona nim zarażona?
JACEK SMYKAŁ*: Kilkanaście dni po powrocie z Meksyku zaczęła odczuwać bóle głowy, gardła i dostała wysokiej gorączki. Było duże podejrzenie, że zaraziła się tym wirusem. Natychmiast przystąpiłem do szczegółowych badań. Ale już w ciągu kilkunastu minut wiedziałem, że to zakażenie bakteryjne i pacjentka ma tylko ropne zapalenie zatok.

Reklama

Jakie były to badania?
Na początku przeprowadziłem szczegółowy wywiad epidemiologiczny. Musiałem ustalić, z jakiego powodu pojawiła się infekcja - czy została nabyta jeszcze w Meksyku, czy może w samolocie. O tym, że nie jest to świńska grypa, utwierdziła mnie punkcja zatok. Punkcja wskazała na ropne zapalenie. Zresztą, choroba rozwijała się dość długo i przez wiele dni nie były widoczne jej objawy. A meksykański wirus bardzo szybko wywołuje chorobę.

Ale na początku nie był Pan pewien, że pacjentka nie jest nosicielem wirusa...
Oczywiście. Dlatego zachowywałem szczególne środki ostrożności. Gdy ta pani pojawiła się w naszym szpitalu, starałem się, aby jak najmniej ludzi miało z nią kontakt. Na wszelki wypadek pozostała na oddziale zakaźnym szpitala.

* Jacek Smykał jest ordynatorem oddziału zakaźnego szpitala wojewódzkiego w Zielonej Górze.