W 2008 roku Piotr D. otworzył drzwi walącym w nie policjantom. Odwrócił się i został tak kopnięty w plecy, że przeleciał przez cały pokój. Rzucono go na podłogę, skuto i dopiero potem zapytano o nazwisko. Mężczyzna był przerażony, antyterroryści mieli kominiarki na twarzach. Rzucali rosyjskimi nazwiskami, ale Piotrowi D. nic one nie mówiły. Na końcu stwierdzili, że to pomyłka i wyszli.
Później, Piotr D. usłyszał od lekarza, że ma złamany kręgosłup i musi chodzić w gorsecie ortopedycznym. Musi unikać sportu, nie może też nosić ciężkich rzeczy. To dlatego, postanowił walczyć o odszkodowanie. Dziś ruszył cywilny proces w tej sprawie przed stołecznym Sądem Okręgowym.
Pozwana komenda wojewódzka policji z Białegostoku przyznaje, że doszło do pomyłki, ale płacić nie chce. Wskazuje, że to Komenda Główna Policji, której podlega CBŚ, miała informację, iż w mieszkaniu jest groźny przestępca.
Piotr D., któremu antyterroryści złamali kręgosłup podczas "ustalania danych personalnych" chce od policji 200 tysięcy złotych odszkodowania. Warszawiak chce też przeprosin od funkcjonariuszy za brutalne wtargnięcie do jego domu. Przeprosiny mu się należą. Akcja była pomyłką.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama