Producenci widowiska nie lubią porównań z ”Big Brotherem”, wolą nazywać swój program ”kampus live show”. ”Uczestnicy nie zostaną zamknięci w swoich pokojach, będą mogli z nich wychodzić” - mówi reżyser Grzegorz Cholewa z firmy A2 Multimedia, która wyprodukowała kultowy serial internetowy ”Klatka B” mający na swoim koncie ponad 20 mln wejść.
Nowy show będzie przebiegał dwutorowo - z jednej strony zamontowana na stałe kamera pokaże prywatne życie mieszkańców czterech pokoi w czterech polskich akademikach, a z drugiej oni sami mogą kręcić o sobie filmy i prezentować je internautom. Zainteresowanie widzów ma kluczowe znaczenie, bo to właśnie oni zadecydują, który pokój wygra główną nagrodę, czyli 50 tys. zł. Mówiąc krótko: zwycięży ten, kto będzie częściej oglądany. Atmosferę dodatkowo podgrzeją zadania przygotowane i oceniane przez widzów. Wypełniając te polecenia, studenci będą więc mogli nadrobić pozycję w rankingu albo wręcz, w ostatniej fazie programu, zapewnić sobie zwycięstwo.
Grzegorz Cholewa ma nadzieję, że walka o klikalność będzie inteligentna. ”Wystarczy błyskotliwy monolog do kamery, by filmik stał się przebojem. Na pewno nie dojdzie do jackassów czy do obyczajowego przekraczania granic” - zapewnia. Pytany jednak, gdzie leżą te granice, Cholewa odpowiada: ”Pamiętajmy, że to internet, a nie telewizja, i tu wolno więcej”.
Socjolog Krzysztof Łęcki nie ma jednak wątpliwości: ”Pomysły na błyskotliwe teksty skończą się po kwadransie. A co się najlepiej sprzedaje w internecie? Seks. Nie wykluczyłbym przekraczania erotycznych tabu. To przecież najlepszy sposób na oglądalność” - tłumaczy. Podobnego zdania są sami studenci, którzy opowiadają, że najróżniejsze ekscesy są w akademikach na porządku dziennym.
Całkiem niedawno mieszkańcy domu akademickiego warszawskiej SGH na zakończenie imprezy zorganizowali zawody... w skokach narciarskich. ”Śnieg udawała piana z gaśnicy, narty sama gaśnica, a za skocznię robiły schody” - opowiada jeden z ”kibiców”. Parę miesięcy temu mieszkańcy akademika Uniwersytetu Gdańskiego biegali nago po korytarzach, przeraźliwie krzycząc. ”Najedli się grzybków halucynogennych i zupełnie im odbiło. Publiczność tarzała się ze śmiechu, a grupa golasów stała się słynna na cały akademik” - opowiada postronny widz.
Równie wielką popularność zdobyli studenci ze Słupska, którzy kilka lat temu dla zabicia nudy wprowadzili na drugie piętro swojego akademika krowę. Zwierzę nie chciało potem zejść i ze strachu zrobiło kupę na schodach. ”Bardzo łatwo się domyślić, co będzie przyciągać ludzi przed monitory komputerów: orgie i libacje” -ocenia Tomasz, student transportu na Politechnice Warszawskiej, który mieszka w akademiku Riviera. On sam zapewnia, że nie wziąłby udziału w studenckim reality show. ”To sprzedawanie prywatności i robienie z siebie małpy” - mówi.
Ale chętnych do programu ”kampus live show” - jak twierdzą producenci - nie brakuje. Problemem mogą się jednak okazać względy formalne. ”Student nie jest właścicielem pokoju w akademiku, on go jedynie użytkuje. Dodatkowo składa przysięgę, że będzie przestrzegał prawa i dobrych obyczajów. Jeśli będzie więc postępował niezgodnie z tymi obyczajami, może zostać pociągnięty do odpowiedzialności dyscyplinarnej” - mówi Jacek Przygodzki, rzecznik Uniwersytetu Wrocławskiego. Autorzy programu zapewniają, że zainteresowało się nim już kilka samorządów studenckich.