"To było ponad moje siły. Nie mogłem oddać dzieci. Nie mogłem pozwolić, by trafiły do obcych ludzi" - tak Artur Szukiel zareagował kilkanaście dni temu na decyzję sądu o natychmiastowym odebraniu mu dzieci i umieszczeniu ich w rodzinie zastępczej.

Reklama

Rodzice uciekli wtedy do Warszawy. W końcu jednak zdecydowali się wrócić i legalnie walczyć o swoje dzieci. Te trafiły do domu dziecka. Rodzice złożyli zażalenie na tą decyzję sądu. Ale nie przyniosła ona żadnych rezultatów. Nikola i jej trójka rodzeństwa pozostaną w domu dziecka co najmniej do 16 czerwca. Na ten dzień jest wyznaczona rozprawa w sprawiepozbawienia państwa Szukiel praw rodzicielskich.

Odebraniem dzieci rodzice byli zdruzgotani. Matkę na skraju załamania nerwowego pogotowie odwiozło do szpitala. Ale jakby tego było mało, to teraz z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie dostali rachunek. Za każdy miesiąc pobytu dzieci w domu dziecka mają płacić prawie 16 tysięcy złotych, a dokładnie 3921 złotych za dziecko.

"Pomocy! Zabrano nam dzieci, a teraz mamy jeszcze za nie płacić?" - żalą się "Kurierowi Porannemu" Dorota i Artur Szukielowie. "Takie są przepisy. Wynika to z ustawy o pomocy" - odpowiada Zdzisława Sawicka, dyrektor MOPR.

Rzeczywiście, MOPR musi naliczać opłaty za pobyt dziecka. Jeśli rodzice nie płacą, może nawet odwiedzić ich komornik. Szukielowie płacić nie zamierzają, bo ich nie stać. Co więc się z nimi stanie? - "Możemy rozłożyć na raty, są różne możliwości" - wylicza "Kurierowi Porannemu" dyrektorka. Przyznaje jednak, że najpewniej skończy sięzwolnieniem z kosztów.